Nad jeziorem Lucień byliśmy ostatnio kilka lat temu na zlocie zaprzyjaźnionego z nami klubu. Kiedy robiliśmy porządki na dysku i w nasze ręce ręce wpadły stare zdjęcia z tego wyjazdu. Przypomnieliśmy sobie, że chcieliśmy tych kilka lat temu napisać o pewnym miejscu, do którego wtedy trafiliśmy. Poznajcie opuszczony ośrodek wypoczynkowy nad jeziorem Lucień w Miałkówku i poznajcie jego smutny koniec.
Wyszedłem tylko na chwilę, zaraz wracam
Pierwsze, co nam przyszło do głowy, kiedy zajrzeliśmy do środka? Czarnobylska Strefa Wykluczenia. Tutaj również, podobnie jak i tam, pomieszczenia wyglądały jakby ludzie mieli tam zaraz wrócić i wyszli tylko na chwilę. W niektórych hotelowych pokojach w oknach były wciąż powieszone typowe PRL-owskie firanki, na ścianach kolorowe tapety z również typowymi dla tamtego okresu wzorami, nadżarte już mocno przez czas łóżka i stoliki nocne. Na recepcji wciąż stały, częściowo już rozebrane, maszyny i telefony, na stołach rozsypane notatki, rachunki i księgi. Było wszystko, tylko nie było ludzi.
Ośrodek wypoczynkowy nad jeziorem Lucień – Architektoniczna perełka z lat 70′
Obiekt został wybudowany przez Żyrardowskie Zakłady Przemysłu Lnianego w połowie lat 70′ (niektóre źródła podają lata 60′). Miał służyć swoim pracownikom za ośrodek wypoczynkowy dla całych rodzin. Niestety zakłady, jak większość zakładów tekstylnych w tamtych czasach, upadły w 1997. Na 8-hektarowej działce wybudowano trzy potężne, okrągłe obiekty mieszkalne. Każdy z nich 4-piętrowy z 120 pokojami z łazienkami. Połączone były przeszklonymi korytarzami z kompleksem jadalnym i salami konferencyjnymi. Na terenie ośrodka znajdowały się również place zabaw, boiska do gry w piłkę w siatkę, kosza, letnia stajnia i parking, który mógł pomieścić 150 samochodów. Cały kompleks, nawet w takim stanie, w jakim go widzieliśmy, robił niesamowite wrażenie. Coś na kształt połączenia rozmachu PRL-skiej architektury z niemal futurystycznymi przeszklonymi korytarzami. Prawdziwa architektoniczna perełka tamtych i dzisiejszych czasów.
Zmierzch ośrodka w Miałkówku
Kiedy w 1997 roku Żyrardowskie Zakłady Przemysłu Lnianego upadły, ośrodek został wykupiony przez prywatną firmę. Przez jeszcze około 10 lat dobrze prosperował. Wynajmowano w nim pokoje na wakacje. W pewnym momencie ośrodek po prostu przestał przyjmować nowych gości. Dlaczego? Nie znaleźliśmy konkretnego oświadczenia właścicieli, są tylko domysły, że to przez brak centralnego ogrzewania. W każdym pokoju były elektryczne piecyki, które ogrzewały pomieszczenia. Ten typ ogrzewania przed 2000 rokiem nie był jeszcze tak kosztowny, jak jest teraz. Utrzymywanie ośrodka przestało być rentowne, właściciele przestali płacić podatek od nieruchomości i obiekt został wystawiony na licytację. Obecnym jej właścicielem jest gmina Gostynin, która w momencie wykupu miała nadzieję na znalezienie inwestora, który pomoże zrewitalizować ośrodek. Niestety do dnia dzisiejszego obiekt nadal niszczeje niezabezpieczony i regularnie rozkradany przez złodziei i wandali.
Jeden z najciekawszych obiektów typu URBEX w Polsce
Początkowo obiektem zainteresowali się miłośnicy eksploracji miejskiej (urbex – urban exploration lub UE – eksploracja miejska). W sieci można spotkać sporo materiałów z ich relacji, filmy, zdjęcia i opisy. Ośrodek bardzo szybko stał się bardzo znany w Polsce, że jego położenie przestało być tajemnicą. W ślad za jego sławą podążyli wandale, bezdomni, mniejsi i więksi złodzieje. Podobno niektórzy odjeżdżali spod ośrodka całymi ciężarówkami wypełnionymi meblami i sprzętem zrabowanym z ośrodka, mimo, że jak informują nas tabliczki, obiekt jest strzeżony.
Ośrodek nad jeziorem Lucień – kilka uwag na koniec
Zwiedzanie ośrodka wypoczynkowego nad jeziorem Lucień warto połączyć z malowniczą trasą ciągnącą się przez Gostynińsko- Włocławski Park Krajobrazowy. Świetne winkle, przepiękne krajobrazy i do tego kilka bardzo fajnych obiektów, wartych zobaczenia, chociażby nasz ulubiony “kieszonkowy” zameczek, o którym pisaliśmy już wcześniej. Link do naszej trasy znajdziecie tutaj. Jeśli chodzi o wejście do opuszczonego ośrodka, my nie mieliśmy z tym żadnych problemów. Brama była otwarta, nikogo na jego terenie, mimo, że chcieliśmy się zapytać o pozwolenie.