Sezon motocyklowy w pełni, więc postanowiliśmy urządzić sobie wypad motocyklem do Czech – na knedliczki i piwo. Piękne winkle, wspaniałe widoki, wiele do obejrzenia i zwiedzania. U naszych południowych sąsiadów każdy motocyklista znajdzie coś dla siebie.
Karkonoski Žacléř
Žacléř to malownicza miejscowość u podnóży Karkonoszy, niedaleko polsko-czeskiego przejścia granicznego w Lubawce. Trafiliśmy tu w sobotę wieczorem, dość spontanicznie i nieplanowanie. Będąc na Dolnym Śląsku naszła nas ochota na knedliczki i dobre piwo, przy okazji chcieliśmy sprawdzić stan dróg u naszych południowych sąsiadów.
Trasę do Žacléřa opiszemy innym razem, bo zasługuje ona na pełny wpis, a niestety nasza nawigacja, i jednocześnie rejestrator trasy, odmówiły posłuszeństwa w trakcie jazdy. Wyjechaliśmy dość późno, przed zmrokiem zdążyliśmy zrobić tylko kilka zdjęć. Ale uwierzcie, że zarówno Karkonosze po stronie polskiej, jak i po czeskiej są zachwycające i ciężko oddać ich urok, a wypad motocyklem do Czech będzie zawsze rewelacyjnym planem.
Knedliczki z bitą śmietaną w restauracji Korálek
Nocowaliśmy w Penzion Sport w Žaclérze. Mile wspominamy zarówno warunki jak i bardzo fantastyczną obsługę. Szczególnie polecamy rarytasy czeskiej kuchni domowej w restauracji Korálek. Kolację dostaliśmy rewelacyjną, chociaż połączenie bitej śmietany (tak, bitej śmietany), borówek, sosu z pieczeni wołowej i knedliczków (w końcu – mission accomplished!) może nie każdemu przypaść do gustu. Do tego, rozgrzewający, i dobrze, bo trochę przemarzliśmy, rosół wołowy z pulpecikami z wątróbki. Właścicielka lokalu w zasadzie miała tylko to do zaoferowania z menu, ale, ni to po czesku, ni to po polsku, zapewniała, że będzie smaczne. I było – prawdziwe, domowe, najlepsze. Wypiliśmy jeszcze po piwku i byliśmy w niebie. Musimy także wspomnieć o bardzo oryginalnym wystroju wnętrza, który wbrew pozorom, dodawał mu tylko uroku.
Wypad motocyklem do Czech czyli nasz ulubiony standard – Skalne Miasto
Niedzielny poranek przywitał nas lekkim deszczem. Na szczęście, wszystkie znaki na niebie i ziemi, i w serwisach pogodowych, wskazywały, że później będzie już tylko lepiej. Dlatego, nie zważając na niesprzyjające warunki, wyruszyliśmy krętymi drogami w stronę Skalnego Miasta, znajdującego się w Adrspach. Przepiękne jeziorka, wąskie przejścia, fantastyczne formacje piaskowców wyrastających do wysokości nawet 100 metrów i cudowne widoki, czynią z tej okolicy wymarzone miejsce dla amatorów pieszych wycieczek, jak i wspinaczek górskich. Jeżeli chcecie przejść całą trasę, zielonym i żółtym szlakiem, musicie zarezerwować sobie co najmniej 3-4 godziny wolnego czasu.
Adrspaskie Skały w pigułce – czyli co warto wiedzieć
- Kaski na czas zwiedzania można bezproblemowo zostawić u przemiłych pań w informacji turystycznej zaraz przy wejściu.
- Warto również wspomnieć, że Adrspaskie Skały są świetnie przystosowane do turystyki rodzinnej, szlaki są wyznaczone zarówno dla pieszych, jak i rodzin z wózkami, a różnorodność w poziomie ich trudności, pozwala dopasować sobie trasę tak, żeby była dla każdego przyjemna.
- Skorzystajcie koniecznie z możliwości przepłynięcia łódką po znajdującym się tam jeziorze, chociażby po to, żeby zakosztować dawki czeskiego poczucia humoru, serwowanego przez flisaka.
- Zajrzyjcie pod Wielki Wodospad. Jeśli jesteście sami, poczekajcie na grupę i razem z nimi trzykrotnie zakrzyczcie: „Karkonoszu daj nam wody!”. Bez spoilerów, kto był ten widział.
Wypad motocyklem do Czech i z powrotem przez Nachod do domu
Troszeczkę zmęczeni, bo jednak strój motocyklowy nie jest najlepszym do pieszej turystyki, ruszamy dalej kierując się na Nachod. Żałując tylko, że nie mamy więcej czasu, żeby zatrzymać się chociaż na chwilkę w mieście, bo mijane zabytki, w tym gotycki zamek z XIII wieku, przebudowany w XVI wieku przez włoskich architektów na styl renesansowy, wznoszący się na skalistym wzgórzu nad miastem, wyglądały bardzo obiecująco. Cóż, nie można mieć wszystkiego i już dawno nauczyliśmy się wybaczać sobie, że czegoś nie zobaczyliśmy, bo nie było już czasu albo zwyczajnie sił.
Krętą szosą, podziwiając piękne widoki wzdłuż Gór Orlickich dojeżdżamy do Zamberku. Było późno, a przed nami zostawał jeszcze kawał drogi na Górny Śląsk, więc skierowaliśmy się lokalnymi drogami, wiodącymi przez malownicze, czeskie wioski w stronę Ołomuńca, a następnie autostradą na Ostrawę i Katowice. Jeśli jednak macie czas, to polecamy trasę przez Šumperk na Karniów. My na pewno następnym razem z niej skorzystamy. Nasz wypad motocyklem do Czech na knedliczki i piwo uznajemy za naprawdę udany. A Wy? Odwiedziliście już swoich południowych sąsiadów? Jakie trasy objechaliście?
Czeskie piwko i knedliczki 🙂 niedawno również to zaliczyłem 🙂 bajka
Chłopie, ale żeś stary artykuł odgrzebał! 😀 Zupełne początki naszych motocyklowych przygód. Aż się łezka zakręciła w oku na wspomnienie tego wyjazdu. 🙂