Nasze przygotowania do podróży motocyklowej dookoła obydwu Ameryk nie ograniczały się jedynie do sprzętu i ekwipunku, który ze sobą zabraliśmy. To na pewno były ważne etapy, ale zdecydowanie najważniejszym dla nas było, i wciąż jest, nasze zdrowie. Poświęciliśmy dużo czasu, przeglądając różne fora i wpisy na blogach podróżniczych, naczytaliśmy się o całej masie przygód – tych dobrych i tych złych, o wypadkach, chorobach, dbaniu o zdrowie w podróży. A teraz, kiedy sami przebrnęliśmy przez ten etap przygotowań, postanowiliśmy podzielić się z Wami zebranymi informacjami i naszą wiedzą.
Jak zadbać o zdrowie w podróży – wizyta u lekarza
Od czego zacząć przygotowania? Wiadomo, dobry research, poznanie krajów, do których się udajemy, ich klimatu i warunków to bardzo ważna część przygotowań do podróży, ale najważniejszą według nas to umówienie się na wizytę do lekarza medycy podróży. Zdecydowanie nie warto starać się na tym zaoszczędzić, bo po pierwsze, jeśli będziemy się szczepić, to i tak taka wizyta będzie obowiązkowa, a po drugie, lekarz opowie nam o wszystkich dolegliwościach i chorobach, na które jesteśmy narażeni. Doradzi, w jaki sposób się zabezpieczać i co robić w kryzysowych sytuacjach. Wyjaśni kiedy przyjmować lekarstwa, a kiedy należy już zacząć poszukiwania specjalistycznej pomocy. Przepisze odpowiednie recepty na lekarstwa i opracuje plan szczepień, bo niestety niektóre z nich są obowiązkowe.
My sami, mimo porządnego researchu przed wizytą i przekopaniu przez naprawdę duże ilości materiałów w necie, mieliśmy dziesiątki pytań i wątpliwości. Całe szczęście trafiliśmy na super lekarkę, która nawet pod godzinach, odpowiadała na nasze maile z pytaniami. Gdyby ktoś szukał dobrego i zaangażowanego lekarza medycyny podróży we Wrocławiu to polecamy umówić się z dr. Justyną Janocha-Litwin.
Zdrowie w podróży – dobrze wyposażona apteczka
Kolejnym etapem było skompletowanie apteczki. Jak bardzo ważna jest apteczka, chyba każdy doskonale wie. My, podobnie jak każdy, kto wybiera się do tropików, prócz standardowego jej wyposażenia, musieliśmy zaopatrzyć się w wiele różnych leków, których mamy nadzieję, że nie będziemy musieli zażywać, ale je zabieramy, bo mogą uratować nam tyłek w miejscach, gdzie niekoniecznie uzyskamy natychmiastową pomoc medyczną.
Leki przepisane przez lekarza
- Xifaxan – lek na zatrucia pokarmowe, które są niestety bardzo popularne wśród osób podróżujących z krajów rozwiniętych do rozwijających się.
- Macromax – lek na zakażenie dróg oddechowych, zapalenie oskrzeli, zapalenie ucha środkowego. Ogólnie to jest antybiotyk o szerokim działaniu na górne drogi oddechowe.
- Monural – lek na zapalenie pęcherza moczowego, kto kiedykolwiek chorował ten wie, jak bardzo jest to nieprzyjemne.
- Oflodinex – krople do oczu o szerokim działaniu antybakteryjnym.
- Flucofast – lek na grzybicę stref intymnych, bo zdajemy sobie sprawę, że warunki higieniczne w niektórych miejscach mogą być dużo niższe niż nasze standardy.
- Falcimar – lek na malarię, który mamy w razie wystąpienia pierwszych objawów malarii.
- Nimesil – lek na stany zapalne, również kręgosłupa i bolesne miesiączkowanie.
- Avamys – spray na zapalenie zatok, które są w naszym przypadku problematyczne.
Lekarstwa do kupienia bez recepty i pierwsza pomoc
- Stoperan – lek na biegunkę, tak naprawdę każdy, który zawiera loperamid będzie okej.
- Furagina – lek na zapalenie pęcherza moczowego.
- Xylorin – bardzo dobre krople do nosa, ale bardzo niszczą błonę śluzową, dlatego nie powinno się ich nadużywać.
- Ziaja D-Panthenol – krem na oparzenia słoneczne, ogólnie wszystko na bazie panthenolu będzie w porządku.
- Vizik – nawilżające kropce do oczu, przydatne, kiedy długo podróżujemy w suchym klimacie.
- Aspiryna, Apap, Ibuprom – każdy z nich zawiera inne substancje czynne – odpowiednio kwas acetylosalicylowy, paracetamol i ibuprofen.
- Zyrtec UCB – lub jakikolwiek inny lek na uczulenie.
- Espumisan – lek na wzdęcia i problemy z układem pokarmowym.
- Węgiel aktywny – zawsze można próbować leczyć biegunki naturalnymi środkami, aczkolwiek trzeba uważać, bo węgiel pochłania dosłownie wszystko, zarówno toksyny jak i inne lekarstwa.
- Elektrolity w tabletkach – zabraliśmy w tabletkach, ale równie dobrze można taki izotonik przygotować we własnym zakresie mieszając litr wody z 6 łyżeczkami cukru i 1/2 łyżeczki soli. Można dodać też sok z cytryny lub pomarańczy.
- Zasypka do stop PROFTIN – M – antygrzybiczna i antybakteryjna – po całych dniach w butach motocyklowych, warto lepiej zadbać o higienę stóp.
- Sudocrem – na otarcia i odparzenia ud, które nie należą do najprzyjemniejszych, a niestety zdarzają się. Zwykły talk też będzie dobry, a dodatkowo przyda się podczas wymiany dętki. :)))
- Octanisept – środek dezynfekujący do ran.
- Płyn i chusteczki do dezynfekcji rąk.
- Strzykawki.
- Kompresy i opatrunki różnej wielkości.
- Bandaże elastyczne, nieelastyczne, opaski różnej szerokości.
- Plastry z opatrunkami, plastry do zamykania ran, plaster w rolce.
- Dobry termometr – po wielu próbach kupienia dobrego termometru elektronicznego (co się nie udało) zabraliśmy ze sobą stary, rtęciowy, który pozostał nam jeszcze z czasów, kiedy były dostępne.
- Nożyczki, rękawiczki, pinceta, maseczki, chusta, koc, maseczka do prowadzenia oddychania usta-usta.
- Tabletki do uzdatniania wody.
Nie pisaliśmy o lekach, które przyjmujemy indywidualnie, ale to wiadoma sprawa. Ważne jest, że jeśli bierzemy ich większy zapas, dobrze jest dostać od lekarza zaświadczenie o ich przyjmowaniu. W naszej apteczce nie znalazły się tabletki na ból gardła, nigdy ich nie używamy, bo herbatka z cytryną zawsze była najlepsza, tabletki na chorobę lokomocyjną, bo nad wyraz dobrze znosimy pływanie promami oraz lekarstwa na chorobę wysokościową, bo w pierwszym etapie naszej podróży (Meksyk – Kolumbia), nie będziemy ich potrzebowali.
Tak przygotowaną apteczkę wozimy w kufrze centralnym, tak, żeby była w razie potrzeby łatwo dostępna. I to dobra praktyka, bo mimo, że nie używamy jej za często, to w razie wypadku trzeba ją mieć pod ręką, a nie gdzieś na dnie kufra. Do apteczki dołączyliśmy również karteczkę (w języku hiszpańskim i angielskim) z naszymi danymi, grupą krwi i danymi kontaktowymi do bliskich z Polski. Jeśli ktoś choruje na schorzenia przewlekłe, warto również o tym napisać.
Zdrowie w podróży – biegunka podróżnych, zatrucia pokarmowe
Mniej lub bardziej ostre problemy żołądkowo-jelitowe to chyba najpopularniejsza przypadłość z jaką spotkamy się podróżując do krajów o uciążliwych warunkach klimatycznych i dużo niższych standardach sanitarnych. Zazwyczaj winne za nie są bakterie, ale czasami również pasożyty i wirusy. Całe szczęście, większość z nich ma podłoże bakteryjne i objawy przechodzą same lub z pomocą lekkich leków wspomagających np. z loperamidem. W cięższych przypadkach, gdzie np. biegunki nie ustępują, nie widać poprawy po antybiotykach lub występują dodatkowe objawy, niezbędna jest pomoc lekarza, który ustali przyczynę. Niektóre przypadki, np. biegunki o podłożu wirusowym, wymagają hospitalizacji.
Możemy zminimalizować ryzyko zatruć pokarmowych i problemów jelitowych, przestrzegając kilku zasad.
- Najważniejsza jest higiena jedzenia, wody i rąk.
- Przed każdym jedzeniem powinniśmy umyć ręce wodą z mydłem, a jeśli jest ono niedostępne – żelem antybakteryjnym lub chusteczkami.
- Pijemy tylko wodę butelkowaną lub przegotowaną. Jeśli nie mamy możliwości jej przegotować, powinniśmy użyć tabletek do oczyszczania wody. Chociaż z relacji innych podróżników motocyklowych wynika, że takie sytuacje zdarzają się naprawdę rzadko.
- Nie kupujemy drinków i napojów z lodem. Lód jest zazwyczaj robiony z kranówy, o ile lokalesowi pewnie nie zaszkodzą, my możemy wylądować z biegunką na kilka dni.
- Unikamy jedzenia potraw, które wyglądają nieświeżo albo przygotowywane są w wybitnie złych warunkach. Wszystkie książki i ulotki dotyczące zdrowia w podróży, sugerują w ogóle unikanie jedzenia w małych, lokalnych garkuchniach i streetfoodu, ale dla nas to część podróży, więc raczej ciężko będzie nam się zupełnie do tego punktu dostosować.
- Staramy się unikać jedzenia surowych ryb, owoców morza i niepasteryzowanych serów.
Malaria, denga, zika
Niestety na żadną z powyżej wymienionych chorób medycyna wciąż nie opracowała szczepionek i nawet w XXI wieku malaria zbiera krwawe żniwo, zwłaszcza w krajach afrykańskich. Malaria jest chorobą pasożytniczą wywoływaną przez komary, które podczas ukąszenia przenoszą na człowieka zarodźce malarii. Jest kilka szczepów, które różnią się nieco okresem wylęgania i objawami, ale na pewno głównym dla nich wszystkich jest bardzo wysoka gorączka, która zazwyczaj występuje naprzemiennie z fazami zimna. Poniżej podrzucamy Wam poglądową mapkę występowania malarii na całym świecie.
Denga i Zika to kolejne choroby przenoszone na człowieka podczas ukąszenia komara. Nie są tak niebezpieczne jak malaria, ale na pewno nie należy ich z tego powodu bagatelizować. Objawy są podobne, bo wysoka gorączka, bóle stawów i podobnie jak w przypadku malarii, żadne szczepionki nie istnieją. Dlatego w razie wystąpienia bardzo wysokiej gorączki lub innych niepokojących objawów, rozsądnie jest od konsultować się od razu z lekarzem. W razie podejrzenia zarażenia się malarią w miejscach, gdzie dostęp do służby zdrowia jest utrudniony, mamy ze sobą lekarstwa, przepisane przez lekarza, które dadzą nam nieco więcej czasu na dotarcie do szpitala.
Co można zatem zrobić, żeby się nie zarazić? W zasadzie to zostaje nam tylko zabezpieczanie się przed ukąszeniami komarów. Co to oznacza?
- Przede wszystkim staramy się używać repelenty i środki, które odstraszają komary. Najskuteczniejsze są preparaty z zawartością DEET min. 50% albo ikaradyny min. 20%. Należy je używać zgodnie z ulotką, bo DEET jest dość mocnym środkiem. Zabraliśmy jeden i drugi.
- Można wspomagać się wszelkiego rodzaju naturalnymi olejkami eterycznymi. Insekty wyjątkowo nie lubą cytryn, mentholu, drzewa herbacianego itd. Jeśli śpimy pod namiotem można skropić jego wnętrze, a wieczorem zapalić cytrynowe świece.
- Nosimy ubrania, które będą zakrywały nam ręce i nogi, na twarz przydatne będą moskitiery. Wiadomo nie zawsze będzie to konieczne, bo w dużych miastach w ciągu dnia, ryzyko zarażaniem się malarią są niewielkie.
- Nie wychodzimy po zmroku i przed wschodem słońca, kiedy to komary są bardziej aktywne.
- Nie śpimy pod gołym niebem w regionach, gdzie istnieje ryzyko zarażenia się. Dobrą praktyką jest sprawdzanie wszystkich zamków w namiocie przed snem. Jeśli wybieramy hotele to takie, w których są moskitiery i założone siatki na otwory wentylacyjne.
- Staramy się unikać nocowania przy miejscach ze zbiornikami stojącej wody – jeziorkach, rozlewiskach, wszędzie tam, gdzie lubią być komary.
Jeśli chodzi o malarię, to przed podróżą można rozpocząć profilaktykę antymalaryczną, polegającą na przyjmowaniu lekarstw przed wyjazdem, w trakcie i po. To rozwiązanie jest do rozważenia, jeśli wyjeżdżamy na 2 tygodnie, ale przy dłuższych podróżach przyjmowanie tych leków w tak długim czasie jest niewskazane. Poza tym, leki antymalaryczne mają naprawdę imponującą listę skutków ubocznych, więc chyba nawet byśmy nie zdecydowali się na ich przyjmowanie.
Gdyby ktoś chciał dowiedzieć się więcej na temat chorób tropikalnych, jaki jest dokładny obraz kliniczny, powikłania, metody leczenia – większość informacji znajdziecie tutaj. To bardzo fajna strona, prowadzona przez lekarza medycyny podróży Krzysztofa Korzeniewskiego, autora niezliczonej ilości publikacji naukowych. My ani nie jesteśmy lekarzami, ani nie mamy wystarczającej wiedzy, że się na ten temat wypowiadać. :))) Mapki występowania chorób, które wykorzystaliśmy we wpisie, pochodzą właśnie z tej strony.
Żółta febra
Żółta febra to jedna z gorączek krwotocznych, przenoszonych przez komary, ale w przeciwieństwie do chorób, o których pisaliśmy wcześniej na żółtą febrę istnieje szczepionka. Jest to o tyle ważne, że do niektórych państw jest ono niezbędne, a nie tylko zalecane (poniżej podrzucamy mapkę). Poświadczeniem przyjęcia szczepienia jest międzynarodowa książeczka szczepień, nazywana również żółtą książeczką, w którą lekarz wpisuje nam, a przynajmniej powinien, wszystkie szczepienia. Sama szczepionka przeciwko żółtej febrze należy do grupy “żywych”, czyli lekarz wstrzykuje nam osłabionego wirusa żółtej febry, na którego nasz organizm reaguje i zaczyna wytwarzać przeciwciała. Po 7 dniach nabywamy dożywotnio niemalże 100% odporności.
Zdrowie w podróży – szczepienia
Wiemy, że do szczepień podróżnicy różnie podchodzą, zwłaszcza ci niskobudżetowi, niektórzy odpuszczają sobie szczepienia zalecane i wykonują tylko obowiązkowe. My nie będziemy nikogo przekonywali, czy warto – to kwestia indywidualna. Kwestią indywidualną będzie też dobór szczepień, który jest zależny sposobu podróżowania i miejsc, które odwiedzamy. Dla nas było oczywistością, że jeśli mamy możliwość uniknięcia zachorowania, zmniejszenia ryzyka lub po prostu zadbania o nasze zdrowie w podróży, to na pewno z tego skorzystamy. Poniżej podrzucamy Wam informacje, jakie my przyjęliśmy szczepienia wraz z cenami, ile nas to kosztowało.
-
Tężec – najczęściej można się zarazić podczas głębszych skaleczeń. Tak naprawdę każdy z nas był zaszczepiony w dzieciństwie przynajmniej raz, jednak szczepienie na tężec należy odnawiać, co 10 lat.
-
Błonnica – choroba przenoszona drogą kropelką. W Polsce szczepienie jest obowiązkowe, dawka przypominająca po 10 latach.
-
Polio (choroba Heinego-Medina) – choroba przenoszona drogą fekalno-oralną. W Polsce należy do szczepień obowiązkowych, dawka przypominająca po 10 latach.
-
Krztusiec – choroba przenoszona drogą kropelkową. W Polsce należy do szczepień obowiązkowych, dawka przypominająca po 10 latach. My zapłaciliśmy 200 PLN za szczepionkę 4w1 na wszystkie wyżej wymienione choroby.
-
Dur brzuszny (tyfus) – choroba, którą możemy zarazić się spożywając zakażaną wodę, brudne owoce lub nieczystości. Szczepienie jest zalecane, kiedy podróżujemy do krajów, gdzie standardy są niższe niż w Polsce. Należy je odnawiać, co 3 lata, a koszt szczepienia to 270 PLN.
-
WZW A (wirusowe zapalenie wątroby typu A) – możemy zarazić poprzez kontakt z chorym lub spożywając zakażoną żywność. Szczepienie jest zalecane, kiedy podróżujemy do krajów, gdzie standardy są niższe niż w Polsce. Koszt szczepienia to 220 PLN.
- WZW B (wirusowe zapalenie wątroby typu B) – można się zarazić przez zakażoną krew, zazwyczaj w szpitalach podczas operacji, transfuzji. Szczepienia są obecnie obowiązkowe w Polsce dla dzieci urodzonych po 1996. Osoby ze starszych roczników mogą się doszczepić, aczkolwiek w przypadku operacji, tak czy siak i tak zostaniemy zaszczepieni przed. Z tego powodu nie znamy ceny, Szymek się nie szczepił, a mnie pokłuli trzy razy w szkole podstawowej.
- Żółta febra – pisaliśmy wcześniej. Koszt szczepienia to 250 PLN.
- Covid – samo posiadanie bezterminowej książeczki jest niewystarczające, sprawdzana jest data przyjęcia ostatniej dawki, dlatego przez wyjazdem przyjęliśmy dawkę przypominającą.
Podsumowując, za wszystkie szczepienia zapłaciliśmy 1880 PLN za dwie osoby. Można powiedzieć, że to dużo, ale w kontekście ochrony własnego zdrowia, chyba już nie tak wiele.
Zdrowie w podróży – ubezpieczenie podróżne
Ostatnia rzecz, która chyba najdłużej zajmowała naszą głowę to ubezpieczenie podróżne. Dlaczego warto się ubezpieczyć? Ponieważ koszty leczenia za granicą są często horrendalne, i o ile wizyta u lekarza pierwszego kontaktu jest do przełknięcia, to koszty hospitalizacji lub operacji już nie do końca. Wielu podróżników rezygnuje z ubezpieczenia, zakładając najbardziej pomyślny przebieg podróży, wielu uważa, że skoro do tej pory nic im się nie stało, to dalej tak będzie. My chyba jesteśmy już trochę za starzy, żeby widzieć wszystko przez różowe okulary i bagatelizować zagrożenia. :))) Uważamy to też za mocno egoistyczne podejście, bo tak naprawdę w podróży nie jesteśmy sami. Jest z nami nasza rodzina, nasi bliscy, którzy niejednokrotnie bardziej wszystko przeżywają niż my sami. Wyobraźcie sobie ich rozpacz, kiedy dowiedzieliby się o naszym wypadku i nie byliby w stanie finansowo pokryć kosztów leczenia. Ich bezsilność. Dlatego nie chcemy obciążać naszych rodzin w żaden sposób i nie było nawet opcji, że pojedziemy bez żadnego ubezpieczenia.
Na czym nam zależało w ubezpieczeniu podróżnym?
- Całkowita kwota ubezpieczenia faktycznie mogła pokryć nasze realne koszty leczenia.
- Ubezpieczenie obejmowało podróżowanie motocyklem, bo wyobraźcie sobie, że niekiedy podróżowanie motocyklem jest zaliczane do sportów ekstremalnych. Słyszeliśmy historię motocyklisty, którego ubezpieczyciel o tym nie poinformował, a on sam wykupił zwykłe ubezpieczenie.
- Ubezpieczenie nie wykluczało leczenia chorób tropikalnych.
- Ubezpieczenie obejmowało leczenie w przypadku zachorowania na Covid i pokrywało koszty kwarantanny.
- Zależało nam również na tym, żeby w razie najczarniejszego zakończenia, nasze zwłoki zostały przetransportowane do Polski. Naoglądaliśmy się wystarczająco dużo zrzutek zrozpaczonych rodzin, które nie dość, że przeżyły tragedię, bo straciły kogoś bliskiego, to jeszcze nie było ich stać na transport zwłok i pochowanie bliskiego tak, jak chciały. Nie powinniśmy o tym pisać, przyciągać złych myśli, ale wydaje nam się, że to chyba jest ważne.
Tutaj z pomocą przyszedł nam nasz kuzyn, który w bardzo fajnej cenie opracował dla nas ubezpieczenie z Generali, które będzie obejmowało pierwszy etap naszej podróży od Meksyku do Kolumbii. Wyjaśnił wszystkie kruczki pisane bardzo drobnym drukiem, także jesteśmy świadomi, kiedy nasze ubezpieczenie już nie zadziała. Gdyby nie pomoc Tomka z INSURIA we Wrocławiu, prawdopodobnie zdecydowalibyśmy się ubezpieczenie z Planety Młodych, które bardzo korzystnie wygląda na tle innych. Nasi przyjaciele z LifeWeLove z niego korzystali podczas swojej podróży przez Ameryki kilka lat temu i nigdy nie mieli żadnych problemów.
Ja to się tego chyba najbardziej obawiam. Jednak co dach nad głową, to dach nad głową. Ja wolę takie wycieczki już wcześniej przez kogoś zaplanowane.