Ile wydaliśmy pieniędzy w USA ciężko powiedzieć, bo przez zakup motocykla i niezbędnych do niego rzeczy budżet w USA bardzo nam się rozjechał. Było też kilka mniejszych i większych napraw, zakup opon do obydwu motocykli, kilka przymusowych postojów w dużych miastach, spowodowanych kiepskim samopoczuciem lub po prostu złą pogodą. Generalnie mieliśmy sporo wydatków nie do uniknięcia. Czy da się wciąż podróżować tanio po USA? Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć, ale postaramy podzielić się z Wami naszymi doświadczeniami.
W Stanach Zjednoczonych byliśmy niecałe dwa miesiące, dla jednych to dużo, dla nas to zdecydowanie za mało, ale tym razem to nie Stany były destynacją docelową, a tylko przystankiem. Miejscem, gdzie kupiliśmy dla mnie Pigletka, gdzie stawiałam swoje pierwsze kroki jako motocyklistka, gdzie tak naprawdę uczyłam się wszystkiego na nowo. I pewnie gdyby nie zima za pasem, prawdopodobnie zostalibyśmy w USA nieco dłużej, ale niestety, nasz budżet nie był przygotowany na spanie w hotelach, a pod namiotem było nam już za chłodno. Zamarzyliśmy wtedy znów o błękitnym oceanie, o ciepłym piasku pod stopami i dobrym, meksykańskim jedzeniu. Zanim jednak przekroczyliśmy znów granicę z Meksykiem, zwiedziliśmy kawałek Kalifornii, Arizony i Nevady.
Tanio po USA – jakie są koszty benzyny?
Pewnie wielu z Was, podobnie jak i my mieliśmy, macie o USA bajkową wizję, gdzie możecie przemierzać tysiące kilometrów, płacąc za paliwo grosze. Teraz wyobraźcie sobie nasze zdziwienie, kiedy na pierwszej stacji w Los Angeles, zobaczyliśmy prawie 6$ za galon. Owszem galon to prawie 4 litry, ale 6$ to prawie 24 zł, łatwo przekalkulować, że taka cena jest daleka od nazwania jej przyjazną dla podróżniczego portfela.
Trochę nas to zmartwiło, ale później nasz zaprzyjaźniony mechanik wyjaśnił nam, że Kalifornia jest najdroższym stanem w całym USA i poza nim, wszędzie będzie dla nas taniej. Faktycznie tak było. Tylko przekroczyliśmy granicę z Nevadą, a cena spadła do 4$, w Arizonie było jeszcze taniej, bo 3,5$. Poniżej podrzucamy Wam mapkę, która mniej więcej obrazuje, a które stany będą droższe, które tańsze. Prócz tego, cena już w obrębie samego stanu też może mocno się różnić. Dla przykładu, w Pahrump w Nevadzie, w jednej z większych miejscowości przed Death Valley, za paliwo zapłacimy 3,7$. W samym Death Valley już 4,7$. Tutaj z pomocą zawsze przychodziła nam apka GasBuddy, która pokazuje najniższą, aktualną cenę w danym regionie.
Tanio po USA – jakie są koszty noclegów?
Z noclegami jest podobnie jak z paliwem – niektóre stany będą dużo droższe od innych i trzeba to zaakceptować lub je omijać. Tutaj znów prym wiedzie Kalifornia, gdzie w Los Angeles, najtańszy motel, jaki udało nam się znaleźć w dzielnicy Glendale, więc to nawet nie centrum, kosztował nas prawie 130$! Dla odmiany, w Nevadzie znaleźliśmy hotel z kasynem w cenie 28$. Całkiem spora różnica.
Generalnie nie jesteśmy ekspertami w dziedzinie szukania tanich noclegów. Przy naszym skromnym budżecie, staramy się zawsze minimalizować koszty i większość czasu śpimy pod namiotem na dziko lub na campingach, ale kilka razy się zdarzyło i wtedy zwyczajnie korzystaliśmy z Booking.com. Na co, na pewno, trzeba zwrócić uwagę, to jak większość cen w USA, również i za hotele, najczęściej są podawane bez podatku. W Las Vegas mieliśmy sytuację, że Booking nas zapewniał, że cena obejmuje wszystkie opłaty, to na miejscu okazało się, że musimy zapłacić jeszcze za podatek. Zapłaciliśmy, ale wysłaliśmy również reklamację do Booking.com – do dzisiaj brak odzewu.
Campingi w USA
Campingów w Stanach Zjednoczonych jest naprawdę bardzo dużo. Sami Amerykanie uwielbiają podróże w swoich gigantycznych domach na kółkach, którymi przemierzają całe Stany Zjednoczone wzdłuż i wszerz. Campingi w USA można podzielić na państwowe i prywatne. Państwowe znajdują się głównie na terenach parków narodowych i terenach rekreacyjnych. Prywatne w zasadzie wszędzie, poza tymi terenami i te będą też zazwyczaj miały dużo wyższy standard. Na państwowych zazwyczaj jest dostępna tylko woda i toaleta, chociaż z tą wodą też bywa różnie, bo campingując na pustyni, nierzadko będziemy musieli zadbać o wodę we własnym zakresie. Czasami będą też prysznice. Miejsce na campingach państwowych możemy rezerwować na stronie recreation.gov lub możemy liczyć na szczęście, że znajdzie się akurat coś wolnego, kiedy przyjedziemy. Z tym jest różnie, często najładniejsze miejsca są już zajęte z wyprzedzeniem na pół roku, w niektórych parkach jest tylu chętnych, że rangerzy organizują loterię, na którą trzeba się wcześniej zgłosić, a czasami jedziemy i akurat cały camping jest wolny. Ceny za miejsce na campingu państwowym wahają się od 15$-35$. Jest to cena za miejsce, a nie za osobę, więc można je współdzielić z innymi podróżnikami. Natomiast ceny campingów prywatnych są naprawdę różne i czasami szokujące, dla przykładu, za miejsce na namiot w Malibu koło Los Angeles, właściciel chciał 75$.
Tereny blm i usfs
Jednak najlepszą opcją dla długodystansowych podróżników, również i dla nas, były tereny BLM – Bureau of Land Management i USFS – United States Forest Service, gdzie można campingować zupełnie za darmo (lub za naprawdę niewielką opłatą) i zupełnie legalnie. Terenów BLM i USFS jest naprawdę bardzo dużo i co do zasady, można rozbić się wszędzie. Oczywiście tam, gdzie będziemy w stanie dojechać i gdzie nie jest to ograniczone lub zakazane dodatkowymi znakami. Gdzie szukać terenów BLM i USFS? Można szukać na stronach, pytać się rangerów, czy w popularnych aplikacjach. Listę przydatnych aplikacji podrzucimy na końcu wpisu. Co do standardów, to jest z tym różnie, czasami nie znajdziemy niczego wokoło, czasami jest prowizoryczna toaleta, czasami też ringi na ogniska i dostęp do bieżącej wody. Zazwyczaj wybierając ten typ obozowania, musimy być przygotowani na wszystko, ale to niewielka niedogodność w zamian za możliwość spędzenia nocy pod rozgwieżdżonym niebem i to zupełnie nie obciążając naszego podróżniczego portfela.
Bunk-a-Biker i ADV RIDER TENT SPACE
Obydwie platformy – Bunk-a-Biker i forum ADVRider, działają na podobnej zasadzie i służą nie tylko, żeby znaleźć sobie nocleg za darmo, chociaż nie ma co ukrywać – jest to ich niewątpliwa zaleta, ale przede wszystkim służą wymianie międzykulturowej, poznawaniu nowych ludzi i nawiązywaniu nowych przyjaźni. My dzięki Bunk-a-Biker poznaliśmy cudownych ludzi, o których pisaliśmy już w poprzednich postach, dla ciekawych zapraszamy do tekstu o Arizonie. Tyle dobroci, życzliwości i pomocy na trasie, otrzymaliśmy od zupełnie obcych nam ludzi, że nasza wdzięczność jest bezgraniczna i mamy nadzieję, że kiedyś będziemy mogli spłacić ten dług, oferując pomoc innym motocyklistom w potrzebie.
Tanio po USA – koszty wyżywienia
Tutaj niestety też nie mamy dla Was dobrych wiadomości, bo czasy, kiedy można było zjeść za kilka dolców już dawno minęły, a niejednokrotnie sami byliśmy świadkami narzekania lokalesów na ceny w restauracjach i popularnych spożywczakach. Zawsze staraliśmy się wybierać najtańsze miejscówki, ale i tak ciężko było znaleźć coś poniżej 15$. Doliczmy do tego podatki i nierzadko też napiwki (czytajcie mały druczek w menu na samym dole!) i wychodzi nam 40$-50$ za dwie osoby za jeden posiłek. Niby niedużo, ale biorąc pod uwagę, że jesteśmy długodystansowymi podróżnikami i nie jest to wypad na dwa tygodnie, to ciągłe stołowanie się w restauracjach szybko wykończyłoby nasze zasoby finansowe. W fast-foodach ceny wyglądają już dużo lepiej, bo np. za burgera z frytami z popularnej z Kalifornii sieciówki In-n-Out zapłaciliśmy niecałe 10$. Porównując z cenami sprzed kilku lat, jest to prawie dwukrotnie więcej, ale wciąż przyzwoicie. Poza tym, In-N-Out szczerze polecamy, bo burgery mają naprawdę dobre z dużą ilością warzyw. :))) Często też wpadaliśmy do Panda Express, dają dużo i w miarę tanio. Naprawdę dużo i nierzadko zostawało nam jeszcze na wieczór lub następny dzień za 20$-25$ za dwie osoby.
Najczęściej jednak stołowaliśmy się we własnym zakresie, robiąc zakupy w większych marketach, bo te zazwyczaj są tańsze, lepiej zaopatrzone i można liczyć na promocje. Poniżej znajdziecie nasze ulubione, chociaż i z nich rzadko wychodziliśmy z rachunkiem mniejszym niż 20$ na dzień. Nasze standardowe zakupy to były: bułki lub chleb, serek śmietankowy, warzywa – zazwyczaj pomidor, ogórek, awokado, cebula, jajka, makaron na obiad, sos lub pomidory w puszce i jakieś mięsko do tego w postaci mini kiełbasek, bekonu lub akurat czegoś, co było w małych opakowaniach. Do tego dochodziły banany jako przekąska i jakieś zimne napoje, z których akurat można byłoby zrezygnować na rzecz wody, ale ciężko nam to szło przy tak wysokich temperaturach na zewnątrz. Generalnie, można powiedzieć, że da się taniej, ale staraliśmy się nie jeść zupełnie śmieciowego jedzenia, bo w końcu to ono dawało nam paliwo na cały dzień przygód.
- Walmart – najbardziej znana amerykańska sieciówka, gdzie można znaleźć naprawdę wszystko, dlatego chyba tutaj najczęściej zaglądaliśmy. Dodatkowo maja dużo fajnych promocji, wiec od czasu do czasu, wiedząc, ze będziemy dłużej w jednym miejscu i mając możliwość przechowania produktów, korzystaliśmy z promek typu: “kup dwa, trzeci produkt dostaniesz gratis”.
- Dollar Tree – sklep w stylu „wszystko za 5 złotych”. Bardzo często kupowaliśmy tam wszelkiego rodzaju puszki, sosy do makaronów, makarony, napoje i przekąski. Oczywiście nie wszystko było za 1$, ale ceny i tak niższe niż w Walmart za te same produkty. Niestety oferta tych sklepów jest ograniczona i nie znajdziemy tutaj wszystkiego.
Tanio po USA – zakup pojazdu czy wynajem?
Przyjeżdżając do USA, byliśmy już zdecydowani na zakup drugiego motocykla dla mnie już na miejscu. I powiemy Wam, że wcale nie było to takie straszne jak się nam wydawało. Najwięcej czasu zajęło nam szukanie dla mnie maszyny, a same formalności nie zajęły może 30 minut w urzędzie. O całej historii naszego Pigletka, przeczytanie pod tym linkiem. Opisaliśmy tam, jak krok po kroku kupiliśmy motocykl, zarejestrowaliśmy i ubezpieczyliśmy, ile nas to kosztowało i ile zajęło czasu. Przy obecnych cenach wynajmu motocykli (150$/dzień z ubezpieczeniem), inwestycja we własny motocykl szybko nam się zwróciła. Na pewno nie jest to opcja dla każdego, bo nie wyobrażamy sobie jechać na 2-tygodniowy trip i jeszcze ogarniać na miejscu kupno motocykla, jego sprawdzenie i doposażenie. Ale wiemy, że nie ma rzeczy niemożliwych!
Warto jeszcze wspomnieć o możliwości skorzystania z serwisów relokacyjnych pojazdów. Jeśli akurat nie mamy swojego środka transportu, to doba opcja dla osób chcących przemieszczać się pomiędzy większymi miastami. Wypożyczalnie, ogłaszają się, że potrzebują przewieźć samochód lub campera z jednego miejsca do drugiego, określają warunki i czas, który mamy na wykonanie zlecenia. Fajna opcja na tanie podróżowanie (zazwyczaj płaci się 1$/dzień i nierzadko refundowane są koszty paliwa do podanej, konkretnej kwoty), jeśli mamy do dyspozycji dużo czasu.
America the Beautiful – karta wstępu do parków narodowych
O karcie America the Beautiful pisaliśmy już przy okazji naszej pierwszej wyprawy do Joshua Tree Park, dlatego tym razem tylko krótko przypominamy. America the Beautiful jest kartą uprawniająca do wielokrotnego wstępu na teren wszystkich parków narodowych i terenów rekreacyjnych w całych Stanach Zjednoczonych. Jednorazowe wejście to zwykle koszt około 25-30$, natomiast koszt karty to 80$. Łatwo można sobie przekalkulować, kiedy już się opłaca zainwestować w kartę.
Tanio po USA – garść uwag i linków na koniec
- Darmowe wycieczki i muzea – przy chyba każdym parku narodowym w USA, znajduje się punkt informacji turystów – Visitor Center. I tak naprawdę to tu powinna rozpocząć się nasza podróż po parku, bo prócz darmowych mapek i broszur z ciekawymi informacjami, możemy też poszukać informacji o darmowych wycieczkach z rangerami i eventach, odbywających się na terenie parku. Dużo fajnych informacji, a nierzadko Visitor Center są połączone z małymi muzeami, które również dostępne są za free.
- Internet – można oczywiście korzystać z darmowych, otwartych sieci, których jest całkiem sporo w USA, ale my zawsze staramy się mieć dostęp do internetu. Wybraliśmy, będąc jeszcze w Polsce, najbardziej dla nas korzystny plan od Mint Mobile z kartą e-sim, który mieliśmy kupić już po wylądowaniu w Los Angeles, ale zawsze mamy jakieś przygody i tym razem Szymek zostawił swój telefon w samolocie. Zostaliśmy z moim telefonem marki Huawei, która nie jest ulubioną firmą za oceanem i w dużym skrócie nic nie działało – żadna karta nie była kompatybilna i nie byłam w stanie zainstalować żadnej aplikacji. Finalnie, kupiliśmy w pakiecie telefon, kartę i internet z firmy Verizon za 60$. Warto pytać się sprzedawców w sklepie o promki, bo tej oferty nawet nie było na stronie Verizon.
- iOverlander – nasza ulubiona aplikacja do szukania noclegów na dziko i sprawdzania informacji na temat bezpieczeństwa regionu, do którego się wybieramy. Ustawiamy filtr na punkty, które nas interesują – dla nas są to campingi i ostrzeżenia/niebezpieczne wydarzenia, zaznaczamy, żeby pokazywało tylko te z ostatnich 3 miesięcy i mamy w miarę świeży podgląd, co działo się w danym regionie w ostatnim czasie. Działa bez internetu, jest potrzebny do przeglądania zdjęć.
- WikiCamps USA – apka do wyszukiwania campingów i hoteli w Stanach Zjednoczonych. Działa również bez internetu.
- Maps.me – mapy podobne do googlowych, ale mają jedną zasadniczą przewagę nad nimi – pracują w trybie offline, więc kiedy zawiedzie nas internet lub po prostu go oszczędzamy – Maps.me powinny dać radę.
- O Amerykanach i kuponach słyszeliśmy już legendy, ale faktycznie to działa. Jeśli korzystacie od czasu to czasu z fast-foodowych sieciówek (KFC, McDonalds, Panda) to warto zainstalować sobie ich apki. Dzięki nim, potrafiliśmy zjeść w Panda Express za 10$ za dwie osoby.