Islandia od kilku lat jest jedną z najbardziej popularnych destynacji podróżniczych. Ludzie przyciągani niesamowitymi widokami, pustymi przestrzeniami i dziką naturą, lgną do tej malutkiej wyspy niczym magnez. My mamy to szczęście, że tutaj mieszkamy i chociaż życie na Islandii jest dalekie ideału, często daje w kość pogodą i długimi nocami, to nigdy nie zrezygnowalibyśmy z tej części naszego życia. Postanowiliśmy zebrać dla Was w jednym miejscu wszystko to, czego się do tej pory nauczyliśmy o podróżowaniu po Islandii. Mamy nadzieję, że nasz poradnik – Islandia praktycznie – czyli, co warto wiedzieć, porady i informacje praktyczne, będzie pomocny podczas planowania Waszej wyspiarskiej przygody.
Islandia praktycznie – jak dostać się na wyspę?
W zasadzie nie mamy wielkiego wyboru, bo tylko te dwie opcje wchodzą w grę – podróż samolotem albo promem. Lecąc samolotem lądujemy na lotnisku w Keflaviku, na południowo-zachodnim brzegu wyspy, ok. 45 kilometrów od stolicy Islandii – Reykaviku (warto o tym pamiętać!). Z Polski lata tylko WizzAir, choć można też szukać lotów z przesiadkami przez Londyn, Frankfurt, Oslo czy Helsinki. Przy połączeniu bezpośrednim lot trwa około 3,5-4 godziny. Koszt biletów w dwie strony to, dla jednej osoby, wydatek rzędu 300-800 PLN (chociaż widzieliśmy też bilety w jedną stronę, które zamykały się w niecałych 100 PLN). Ceny biletów rosną w okresie letnim, dlatego najtaniej można je wyhaczyć wiosną lub jesienią. Taka sama zależność dotyczy również okresów świątecznych. Chociaż z doświadczenia wiemy, że po prostu najlepiej sprawdzać ceny i szukać okazji, bo nawet w lipcu można kupić bilety za grosze.
Jeśli chodzi o promy, to będzie to zazwyczaj bardziej kosztowna zabawa, zwłaszcza w wysokim sezonie. Aczkolwiek czasami warto wszystko dobrze przekalkulować, jeśli jedziemy własnym samochodem, bo oszczędzamy wtedy na wynajmie pojazdu i bardzo często jedzeniu (większość osób dobrze zaopatruje swój samochód przed podróżą). :)))
Promy na Islandię kursują tylko z Danii i przypływają do wschodnich brzegów wyspy w miejscowości Seyðisfjörður. Podróż promem trwa około 3 dni i po drodze zatrzymujemy się w Thorshavn. Tutaj świetna sprawa, bo można wybrać opcję z dłuższym postojem (mamy około 3 dni) na Wyspach Owczych. :))) Koszt biletów zależny jest w dużej mierze od okresu, kiedy będziemy płynąć – sezon zimowy, niski, średni lub wysoki. Promy nie kursują w sezonie sztormowym (styczeń-kwiecień.) My, płynąc w sierpniu, tylko w jedną stronę, z naszym Basiorkiem, zapłaciliśmy ok. 950 EUR za rejs w kajucie 2-osobowej, bez okna. Jak sprawdzaliśmy, w dwie strony, taki rejs kosztował by nas około 1850 EUR. Można zejść z kosztami wybierając kajuty wieloosobowe i rezygnując z posiłków. Dokładny rozkład na rok 2021 znajdziecie pod tym linkiem, natomiast cenę poznacie tutaj, w systemie rezerwacyjnym przewoźnika, wybierając wcześniej wszystkie szczegóły Waszej podróży.
Islandia praktycznie – kiedy najlepiej przyjechać?
To pytanie chyba najczęściej jest nam zadawane. Szczerze mówiąc, to w zasadzie każda pora roku na Islandii jest piękna i ma coś wyjątkowego do zaoferowania. Marzy się Wam zorza polarna? Najlepszym terminem będzie jesień i oczywiście zima (chociaż my najpiękniejsze zorze widzieliśmy we wrześniu i październiku). Dla tych, którzy chcą zobaczyć zieloną Islandię, podziwiać jej serce – interior, odwiedzić północno-zachodnie fiordy w poszukiwaniu maskonurów, najlepszym terminem będzie lato od połowy czerwca do połowy sierpnia. Zależy Wam na nastrojowych fotografiach, górach zanurzonych w niskich chmurach, mgłach i polach pełnych odcieni brązu i czerwieni? Wrzesień i październik będzie najlepszą porą, żeby zwiedzać taką wyspę.
To, czego oczekujecie od Islandii, powinno determinować wybór terminu, jednak musicie pamiętać o kilku ważnych sprawach z nim związanych. Na Islandii są tak naprawdę tylko dwie pory roku – zima i lato, gdzie lato bardziej przypomina naszą wiosnę. Bywa chłodne, deszczowe i wietrzne, temperatury zazwyczaj oscylują okolicach 10-15° w dzień. Zimy bywają różne – śnieżne i zimne, ale również i te najbardziej paskudne – deszczowe z bardzo silnymi wiatrami. Zima to też okres sztormów.
W okresie innym niż letni drogi oznaczone na początku literą F są zazwyczaj nieprzejezdne, a to oznacza, że dostęp do takich rejonów jak Landmannalaugar przez większość roku jest ograniczony lub niemożliwy. Słyszeliście, że kolega kolegi wjechał w interior islandzki w marcu lub kwietniu? Możecie raczej włożyć to pomiędzy bajki, a zamiast słuchać się internetowych doradców, proponujemy śledzić, na bieżąco, przejezdność dróg na stronie road.is. Niemniej, nie łudzilibyśmy się, że plan taki będzie można zrealizować wcześniej, niż pod koniec maja lub nawet w czerwcu. I naprawdę nie warto bagatelizować tutejszych zaleceń dotyczących podróżowania, bo w razie zakopania się samochodu, koszt jego wyciągnięcia leży w 100% po Waszej stronie, o ile ktokolwiek w ogóle zechce Wam udzielić pomocy, bo złamaliście zakaz wjazdu. Zimą tak naprawdę dostępna jest tylko trasa dookoła wyspy i to tylko w teorii, bo tak naprawdę wszystko jest zależne od warunków pogodowych, opadów śniegu i siły wiatru.
Kolejną istotną sprawą, którą trzeba wziąć pod uwagę jest długość dnia i nocy. Lato jest niezaprzeczalnie rajem dla fotografów. Islandzkie słońce praktycznie nie zachodzi. Zachód zlewa się ze wschodem w jeden magiczny spektakl na niebie, dając naprawdę niesamowite oświetlenie dla naszych zdjęć czy filmów. Dodatkowo białe noce dają niewątpliwie komfort podróżowania przy większych dystansach, ale mogą być jednak bardzo upierdliwe wtedy, kiedy chcemy spać. Z drugiej strony zimowe noce są ciemne i długie. Słońce wstaje tylko na kilka godzin, co często uniemożliwia pokonywanie dużych odległości i zupełnie inaczej (i rozważniej) należy planować wyjazd. Niezaprzeczalnym plusem zimy są oczywiście zorze. Kiedy stoi się na pustkowiu, a lodowaty wiatr wieje Ci raz po raz w twarz, a Ty stoisz wpatrzony w zielone, różowe i fioletowe, zmieniające się jak w kalejdoskopie, niebo to zapominasz o zimnie, wietrze i odmrożonych palcach i w ogóle wybaczasz Islandii wszystkie gorsze chwile. :)))
Wydawać by się mogło, że najlepszym terminem, żeby przyjechać na Islandię jest lato, bo dni są dłuższe i cieplejsze, wszędzie kwitną łubiny i w ogóle jest sielsko i anielsko. Pewnie tak by było, gdyby nie tysiące turystów, którzy tak samo właśnie myślą. I o ile północ Islandii, czy Fiordy Zachodnie są jeszcze do przeżycia i znajdzie się kawałek pustej przestrzeni, to południowe wybrzeże może nieco rozczarować. Wielokrotnie to powtarzaliśmy, że Islandia padła ofiarą samej siebie i z dziewiczej, nietkniętej przez człowieka wyspy, z roku na rok staje się coraz bardziej zatłoczona i komercyjna. No i coś, czego już pewnie się domyślacie, skoro latem jest więcej turystów to jest również drożej niż poza sezonem. Zmiana cen jest zauważalna głównie w hotelach, guesthousach itd. oraz kosztach związanych z transportem.
Gdybyśmy my mieli odpowiedzieć na pytanie, który termin jest najlepszy, żeby przyjechać na Islandię, powiedzielibyśmy, że wrzesień i październik. Dni są wciąż dość długie, jest nieco chłodniej niż latem, ale patrząc na ostatnie dwa lata, wrzesień był zawsze jednym z bardziej słonecznych miesięcy w roku. Jesienią jest też spora szansa na zobaczenie zorzy. No i teraz już zupełnie subiektywnie, nam Islandia najbardziej podoba się w jesiennej szacie – brązowo-złoto-czerwona z przyprószonymi śniegiem wzgórzami. Otoczona tą tajemniczą aurą, którą zawsze podziwialiśmy na zdjęciach.
Islandia praktycznie – czym podróżować?
Czym tylko zapragniecie, no może z wyjątkiem pociągów, których na Islandii po prostu nie ma (nawet po wyspie krąży taki dowcip, że jak chcemy obrazić Islandczyka, to należy się go zapytać o połączenia kolejowe ze stolicą :)))), ale gdyby ktoś sobie zamarzył podróżować konno, to chyba lepszego miejsca niż Islandia nie mógłby sobie wybrać. :))) Wracając do tematu, czym podróżować, albo jeszcze lepiej, czym tanio i wygodnie podróżować po Islandii to, mimo wszystko, według nas najlepszym środkiem transportu jest samochód lub motocykl. Czy to wynajęty już, tutaj na miejscu, czy też własny, jeśli przypłynęliście promem. Pomimo drogiego paliwa, kosztów wynajmu, czy też przeprawy promowej, podróżowanie swoim lub wynajętym pojazdem daje nam możliwość swobodnego przemieszczania się po wyspie, czego niestety inne środki nie są w stanie nam zapewnić. Zwłaszcza jest to cenne, jeśli mamy ograniczony czas i nie możemy sobie pozwolić na czekanie kilku godzin na autobus (jeśli w ogóle przyjedzie). Różnica pomiędzy dwoma i czterema kółkami, to nasza odporność na warunki atmosferyczne, jazda motocyklem, jeżeli pada przez tydzień każdego dnia, nie należy do wielkich przyjemności. To jedno, a drugie, odpowiednio duży samochód rozwiązuje nam również problem noclegów i zabierania dodatkowego sprzętu turystycznego, zawsze możemy w nim wygodnie spędzić noc. Więcej na temat tego, jaki wybrać samochód i jak przygotować się na jazdę po Islandii motocyklem już wkrótce, jesteśmy w trakcie przygotowywania kolejnego wpisu.
Dla nastawionych na bardziej niskobudżetowe zwiedzanie podróżników, niemniej nie tak ekstremalnych jak autostopowicze, dostępny jest zawsze transport publiczny. Niestety podróżowanie autobusem nie należy również do najtańszych i najprostszych, ponieważ Islandia nie może pochwalić się rozbudowaną siecią połączeń. Autobusy kursują rzadko, jeśli w ogóle. :))) Podczas naszej podróży po Fiordach Wschodnich, zabieraliśmy dwie dziewczyny z campingu, na którym razem nocowaliśmy, bo musiały czekać na autobus dwa dni (w weekend akurat nie kursowały), a my całe szczęście jechaliśmy w tym samym kierunku. Także, z autobusami różnie to bywa. :))) Aktualny rozkład znajdziecie pod tym linkiem, natomiast mapę połączeń poniżej.
Podróżowanie stopem na Islandii jest w pełni legalne, a Islandczycy naprawdę przychylnym okiem patrzą na osoby podróżujące autostopem. Jeśli jednak chcecie zmierzyć się z wyspą zwiedzając ją tym sposobem, musicie wziąć pod uwagę dość kapryśną pogodę, która w ciągu kilkunastu minut może zmienić się diametralnie i stanie przy drodze może stać się naprawdę nieznośne. To raz, a dwa, czasami w mniej turystycznych regionach Islandii, naprawdę ciężko spotkać jakąkolwiek żywą duszę, nie licząc owiec, które nas nie podrzucą nawet na barana. :)))
Tak naprawdę, każdy sposób transportu jest dobry, jeśli odpowiednio wcześniej wszystko zaplanujemy i będziemy przygotowani na każde warunki i ewentualności. :))) Warto też wcześniej odpowiedzieć sobie na pytanie, co chcemy zobaczyć, czy mamy czas na wszystko i czy taki, a nie inny transport nam to umożliwia. Dobry plan to podstawa.
Islandia praktycznie – noclegi na wyspie
Noclegi, to chyba jeden z najcięższych tematów, szczególnie pod względem finansowym, przy omawianiu zwiedzania Islandii. Jeśli chcemy spać komfortowo w hotelach, na pewno pochłonie to większość część naszego budżetu. Można wyhaczyć fajne okazje, ale niestety ceny zazwyczaj są mocno wygórowane (zwłaszcza latem) i zaczynają się od ok. 150 zł w górę za osobę. I to nie zawsze w pokoju jednoosobowym. Popularne na Islandii są również guesthouse”y, ale nie myślcie, że zapłacicie mniej, bo właścicielem jest osoba prywatna. Zazwyczaj ceny są podobne, co najwyżej możecie trafić na dobre, domowe śniadanie rano wliczone w koszty albo przemiłą obsługę, która poopowiada co nieco o Islandii i zdradzi lokalne, mało znane miejsca warte zobaczenia. Cena to jedno, drugą sprawą jest dostępność hoteli i guesthouse”ów w sezonie letnim. Jeśli planujecie wybrać się na południe Islandii (to jeden z najbardziej turystycznych regionów) latem, to lepiej jest zarezerwować noclegi z wyprzedzeniem. Szukając czegoś na bieżąco może okazać się, że nie ma już wolnych miejsc lub ceny znacząco rosną.
My osobiście rzadko korzystamy z hoteli, bo mimo wszystko jednak wolimy campingi i możliwość obcowania z naturą. :))) Na Islandii większość campingów jest na niezłym, skandynawskim poziomie – kuchnie są w pełni wyposażone (garnki, patelnie, przyprawy, oleje i inne podobne – wszystko na miejscu), łazienki z ciepłą wodą (często na monety, więc warto mieć kilkaset koron ze sobą), chociaż zdarzały się i takie, których nigdy byśmy nikomu nie polecili. Niezależnie od standardu, nie należą do tanich, cena jest zawsze praktycznie taka sama i średnio trzeba uiścić opłatę w wysokości 1000-2000 ISK za osobę (30-60 PLN). Na każdym campingu, na którym spaliśmy, mieliśmy możliwość płacenia kartą. Mapkę z campingami znajdziecie poniżej. Na części z nich sami nocowaliśmy i postaramy się przygotować dla Was zestawienie najfajniejszych. Miejcie na uwadze, że campingi poza sezonem są najczęściej zamknięte.
Jeśli chodzi o biwakowanie na dziko, to w internecie panuje popularne przekonanie, że na Islandii można spać wszędzie. Owszem tak było, ale od momentu, kiedy Islandia stała się jedną z popularniejszych destynacji turystycznych, wiele się zmieniło. Wszystkie przepisy znajdziecie pod tym linkiem.
Co to jest Camping card i kiedy się opłaca?
Camping Card to dosłownie karta campingowa, z której można korzystać podczas naszego pobytu na Islandii. Można ją kupić na poczcie, w informacjach turystycznych, na samych campingach i wielu innych miejscach – najlepiej pytać się o nią lokalesów. Co nam daje Camping Card? Możliwość nocowania na wybranych campingach za free (standardowa cena to 1000-2000 ISK, czyli 30-60 PLN). No dobra, prawie za free, bo i tak musimy uiścić podatek, coś podobnego do naszej opłaty klimatycznej, w wysokości ok. 10 PLN za osobę. Karta uprawnia nas do rozstawienia jednej jednostki “sypialnej”, w której mogą nocować 2 osoby dorosłe i 4 dzieci. Jako jednostkę “sypialną” rozumiemy namiot, camper, samochód z namiotem na dachu lub po prostu duży samochód. Za dodatkowe musimy odpowiednio zapłacić. Z Camping Card możemy korzystać do 28 dni od pierwszego użycia (możemy ją kupić wcześniej np. w Reykaviku lub na promie i zostawić na później). Sama karta kosztuje 19900 ISK (150 EUR), co wydaje się dość sporym wydatkiem, dlatego tak naprawdę opłaca się ją zakupić, jeśli przewidujemy co najmniej 10 noclegów. Tak naprawdę, im dłużej podróżujemy po wyspie, tym bardziej się nam to opłaca. Jest jednak pewien minus, jak dla nas na tyle duży, że nigdy z Camping Card nie korzystaliśmy, nie wszystkie campingi są włączone do programu, w zasadzie tylko 38 ze 152 aprobuje kartę i do tego większość z nich znajduje się przy drodze numer 1. Więc, jeśli chcecie odwiedzić coś więcej, to niestety, karta staje się bezużyteczna. Warto też sprawdzić wcześniej campingi, czy na pewno aprobują kartę, bo może okazać się, że informacja na stronie nie została zaktualizowana w bieżącym roku. Wszystkie informacje dotyczące Camping Card znajdziecie pod tym linkiem.
Islandia praktycznie – ceny na Islandii i gdzie najlepiej robić zakupy
Oficjalną walutą na Islandii jest korona islandzka – ISK. W 99% miejsc, nawet tych pośrodku niczego można płacić za pośrednictwem karty, aczkolwiek posiadanie trochę drobnych zawsze jest wskazane. Na Islandii bardzo dobrze sprawuje się Revolut (jeśli jesteście ciekawi, co to za karta to więcej o Revolucie znajdziecie pod tym linkiem). Warto też mieć zawsze na uwadze koszty przewalutowania, jeśli korzystacie z normalnych kart, może to wyglądać dość niekorzystnie.
Teraz przechodzimy do konkretów. Słyszeliście, że Islandia jest droga, to niestety nie mamy dla Was dobrej wiadomości. Jest droga, a co więcej jest jednym z najdroższych miejsc w Europie. Litr benzyny (w czerwcu 2020 roku) to koszt około 200-230 ISK, czyli 6-7 PLN. Jeśli chodzi o artykuły spożywcze to najlepiej zaopatrywać się w sieci sklepów Bonus, to taka islandzka Biedronka, tylko zamiast biedronki w logo Islandczycy podłożyli świnię. Za chleb tostowy (niestety ciężko znaleźć dobrej jakości chleb, do którego jesteśmy przyzwyczajeni w Polsce) zapłacimy 319 ISK (8,95 PLN), za mleko 1L – od 164 do 259 ISK (4,60 – 7,27 PLN w zależności, czy UHT z zamknięciem, czy zwykłe świeże), żółty ser 500g – 1059 ISK (29,73 PLN), masło 400g – 569 ISK (15,97 PLN), makaron 1kg – 198 ISK (5,56 PLN). Co warto i co się opłaca kupować na Islandii, żeby nie zrujnować budżetu? Produkty mleczne, które są naprawdę świetne jakościowo, obowiązkowym jest skosztowanie Skyru (za 500g opakowanie naturalnego zapłacimy 398 ISK – 11,17 PLN, smakowego 574 ISK – 16,10 PLN) i islandzkiego chleba Rúgbrauð (400g kosztuje 298 ISK – 8,36 PLN), który jest pożywniejszy niż tostowy, chociaż pewnie nie każdemu przypadnie do gustu, bo jest lekko słodkawy. Warto też rozejrzeć się za tuńczykiem w puszce, jeśli ktoś lubi, ogólnie wszystkie ryby konserwowe są o niebo lepsze niż w Polsce (185g – 198 ISK – 5,56 PLN). Dla osób, które potrafią całe tygodnie jechać na zupkach chińskich, mamy świetną informację – nie warto ich nawet zabierać z Polski, bo na miejscu znajdziecie takie za 49 ISK (1,38 PLN ). No i dobra rada – nie kupujcie wody w butelkach, nie warto, bo taka sama płynie w kranie i zaopatrzycie się w nią na każdym campingu. Od biedy zostaje zawsze woda z rzeczek i wodospadów, która teoretycznie nadaje się do picia, ale mimo wszystko lepiej ją wcześniej przegotować. Przykładowe ceny w PLN podaliśmy przy kursie z lipca 2020 roku (1 PLN – 35,63 ISK), dlatego mogą się nieco różnić. Po całej finansowej tyradzie, gdzie i ile, mamy dla Was niespodziankę (darmową!) – niemalże każdym sklepie znajdziemy też ekspres z kawą za free, jakościowo różnie, ale zawsze to coś na rozgrzanie. :)))
Teraz trochę o alkoholu. Macie ochotę po przyjeździe na Islandię kupić sobie zimne piwo w pobliskim sklepie? Możecie się zdziwić, bo jedyne dostępne w zwykłych marketach są tylko nisko- i bezalkoholowe piwa. Po normalny alkohol musicie wybrać się do specjalnej sieci sklepów – Vínbúdin. Jest to pozostałość po trwającej od roku 1915 roku prohibicji i nie ma bata, nie da się tego objeść. :))) Dodatkowo, kolejne utrudnienie, Vínbúdin”y są często czynne w dziwnych porach, a o całodobowym możecie zapomnieć. W naszej miejscowości Vínbúdin jest czynny od poniedziałku do soboty od 11-18, a w piątki szaleństwo – jest czynny do 19. :))) Zaczęliśmy od otwarcia, w zasadzie powinniśmy zacząć od tego, że nie wszędzie są, listę znajdziecie pod tym linkiem (w tym samym miejscu też sprawdzić godziny otwarcia). Teraz coś, co niekoniecznie będzie łatwostrawne dla Waszego portfela – alkohol na Islandii jest horrendalnie drogi, litr islandzkiej wódki to wydatek rzędu 8500 ISK (ok. 250 PLN), za dobre wino zapłacicie około 2000 ISK (60 PLN), a za pół litra piwa w puszce około 400 ISK (12 PLN), dlatego świetnie wyposażona bezcłówka na lotnisku będzie zdecydowanie Waszym przyjacielem. :)))
Jak zatem nie stracić majątku jadając w restauracjach?
Jeśli nie interesuje Was przygotowywanie posiłków we własnym zakresie i chcecie poznać islandzką kuchnię, to niestety musicie się przygotować na dość wysokie ceny w restauracjach. Oczywiście w menu króluje baranina (której w Polsce nie byliśmy w stanie przełknąć, a tutaj nauczyliśmy się ją jeść i jest nawet smacznie) i ryby, chociaż pewnie znajdzie się też pizza, burgery czy fish&chipsy i często (nieśmiertelne) hot-dogi. Ceny zaczynają się od ok. 3000 ISK za główne danie (nie fast food). Islandczycy też bardzo lubią zupy (najczęściej jest to grzybowa, pomidorowa, szparagowa, homarowa, mięsna (taki krupnik na baranie) albo ziemniaczano-warzywna), które są naprawdę świetne – gęste i kremowe, do zupy dostaniemy chlebek i świetne masło, a za taki zestaw zapłacimy 1500-2000 ISK. Zatem, ciężko nie stracić majątku jadając w restauracjach. Ktoś powie “więc lepiej nie jadać”, ale przecież podróżowanie to też poznawanie nowych smaków. Jeśli chcecie liznąć chociaż trochę islandzkiej kuchni i nie zbankrutować, warto zawsze pytać się o danie lub zupę dnia, które to zazwyczaj są dużo tańsze. Częstą praktyką na Islandii są też happy hours, kiedy to w naprawdę fajnej cenie możemy dostać duży lunch (zazwyczaj happy hours są w godzinach 12-14). Happy hours dotyczą również, a nawet przede wszystkim, barów.
Islandia praktycznie – jak ubrać się i co ze sobą zabrać
Musicie przygotować się na kompletny brak przewidywalności pogody. W ciągu godziny możecie natknąć się na słońce, deszcz, śnieg, grad i silny wiatr. Owszem można sprawdzać warunki w serwisach pogodowych (przydatny jest vedur.is, chociaż mamy wrażenie, że jednak Google lepiej się sprawdzały w naszym przypadku), ale jest to zazwyczaj, przy mocniejszych wiatrach, bardziej wróżenie z fusów niż prognozowanie rzeczywistej pogody. Po Islandii krąży powiedzenie, że jak nie podoba Ci się pogoda, to po prostu poczekaj 15 minut.
Maksymalna, średnia temperatura latem to 15-17° C, ale to tylko statystyka i cyfra na termometrze, zupełnie inne bywają temperatury odczuwalne. Jeśli świeci słońce, możemy spokojnie chodzić w krótkim rękawku i do tego jeszcze pięknie się opalimy (nie zapomnijcie o filtrach UV, bo skończycie jak jaszczurki). Jeśli mamy mniej szczęścia i wieje wiatr, zwłaszcza ten zimny, od oceanu, to odczuwalna temperatura jest dużo niższa niż wskazuje na to termometr. Zima na Islandii jest nieco zdradliwa, bo na wybrzeżu południowym, średnia temperatura oscyluje w okolicach 0° i tak naprawdę możecie spodziewać się więcej deszczu i wiatru niż śniegu. Sytuacja zmienia się diametralnie, jeśli jedziemy na północ Islandii, gdzie bez kolców (lub nawet łańcuchów) na oponach nie mamy, co się wybierać, a średnia temperatura oscyluje w okolicach -20°. Przygotowując się do zimowego wyjazdu warto wcześniej rozważyć, gdzie dojedziemy, bo jeśli chcemy zwiedzić tylko południe, to kupowanie bardzo drogiego sprzętu turystycznego będzie trochę ponad miarę. Z doświadczenia wiemy, że jeśli coś ma być odpowiednie na bardzo niskie temperatury, to cena produktu rośnie wprost proporcjonalnie, więc wydawanie 1000 PLN na kurtkę, której właściwości nie wykorzystamy, według nas, mija się z celem. My osobiście, przeprowadzając się na Islandię, kupiliśmy bardzo ciepłe kurtki, bo wydawało nam się, że będą odpowiednie, żeby później prawie całą zimę ubierać zwykłe przeciwdeszczówki z bluzą pod spodem. Tyle słowem wstępu, teraz podrzucamy Wam trochę praktycznych rad, które mamy nadzieję, że Wam pomogą. :)))
- Przede wszystkim ubierajcie się warstwowo. Lepiej mieć na sobie kilka cieńszych warstw niż tylko jedną, bardzo ciepłą. Jeśli jest Wam za gorąco, zdejmujcie poszczególne elementy ubrania, żeby chronić się przed przegrzaniem i przepoceniem. Wiele materiałów traci swoje właściwości, jeśli robi się mokra.
- Zamiast w bardzo ciepłą kurtkę, lepiej zainwestujcie w taką dobrą, przeciwdeszczową i przeciwwiatrową z kapturem (zwłaszcza, jeśli wybieracie się latem).
- Wełniana bielizna termoaktywna jest świetnym rozwiązaniem dla zmarzluchów. Taką z merynosów można kupić za rozsądną cenę w Decatlonie, nie trzeba wydawać majątku. :)))
- Ciepłe, wełniane skarpety mogą się przydać nawet latem, podczas chłodniejszych nocy pod namiotem.
- Czapka, szalik (lub chusta na szyje) i rękawiczki nie będą przesadą nawet, jeśli wybieracie się na Islandię latem.
- Dobre i wygodne buty to podstawa. Dobre, ale nie dajcie sobie wcisnąć profesjonalnych butów do wspinaczki, mimo, że nawet macie w planach łażenie po jaskiniach lodowych albo po lodowcu, bo i tak przed dostaniecie od przewodnika raki. Jeśli planujecie po prostu czasami sobie połazić, bez szaleństw, to zwykłe sportowe lub trekkingowe obuwie z wygodną podeszwą będzie równie dobre (i zdecydowanie tańsze).
- Okulary przeciwsłoneczne, przydatne zwłaszcza latem, kiedy słońce świeci niemal, że całą dobę.
- Nie zapomnijcie o stroju kąpielowym. Kiedy tylko zanurzycie się po raz pierwszy w gorących źródłach to gwarantujemy, że zrozumiecie, dlaczego Islandczycy je tak bardzo kochają. :)))
- Sprzęt campingowy to temat rzeka i zdecydowanie na oddzielny artykuł, który opublikujemy po przetestowaniu naszego nowego sprzętu.
Garść przydatnych porad na zakończenie
- Język islandzki może wydawać się skomplikowany, ale nie bójcie się, znakomita większość Islandczyków bezproblemowo zrozumie Was po angielsku. Naprawdę spotkaliśmy tylko kilku Islandczyków, którzy nie potrafili (lub nie chcieli) mówić po angielsku.
- Islandia nie należy do UE, ale należy do Schengen, dlatego obywatele EU mogą przebywać na terenie Islandii do 3 miesięcy. Nie potrzebujemy paszportu, wiz itd., wystarczy nam dowód osobisty.
- Roaming i internet. Jeśli przyjeżdżacie na Islandię turystycznie, nie warto kupować kart od lokalnych usługodawców. Najlepiej dowiedzieć się od naszego macierzystego usługodawcy, ile będą nas kosztowały rozmowy (i internet) w roamingu i wybrać pakiet, który nam najbardziej odpowiada. Do 4 miesięcy można spokojnie z niego korzystać bez dodatkowych opłat. Islandia traktowana jest przez polskich operatorów jak inne państwa należące do UE.
- Nie wszędzie są stacje benzynowe, więc lepiej nie jeździć na rezerwie, ale gdyby nagle zabrakło Wam paliwa, to warto podejść do najbliższej farmy i tam powinni Was poratować. Islandczycy to przemiły naród i jeśli ktoś potrzebuje pomocy, to zrobią wszystko, żeby nam pomóc.
- Pisaliśmy też, że w zasadzie wszędzie zapłacimy kartą, a monety są nam potrzebne głównie na campingach, żeby zapłacić za ciepłą wodę pod prysznicem. Gdybyśmy nie mieli moniaków, zawsze możemy podejść do kasy campingowej i poprosić o wypłacenie pieniędzy z karty. Co więcej dostaniemy dokładnie tyle, ile potrzebujemy. :)))
- Jeśli przyjeżdżacie na Islandię latem, i jest to możliwe, zawsze starajcie się podróżować nocą. Daje Wam to możliwość eksplorowania wyspy i podziwiania magicznych krajobrazów bez tłumów turystów.
- Podróżując, często spotykaliśmy się przy drogach z małymi straganami, z lokalnymi specjałami, różnego rodzaju konfiturami (głównie jagoda i rabarbar), czasami rolnicy sprzedawali wełnę lub znane chyba już na całym świecie sweterki. :))) Słyszeliśmy też, że bezproblemowo można kupić mięso i ryby. Za tymi ostatnimi nigdy się nie rozglądaliśmy, ale konfitury kupowaliśmy – przepyszne i za przyzwoitą cenę.
- Jeśli tylko macie okazję, korzystajcie z naturalnych gorących źródeł. Po całym dniu zwiedzania naprawdę nie ma nic lepszego od zanurzenia się w cieplutkiej wodzie. Nie zobaczyliśmy jeszcze wszystkich źródeł na Islandii, choć bardzo dużo nam nie brakuje. Na razie kolekcjonujemy materiał ich dotyczący i mamy nadzieję, że już wkrótce uda nam się zrobić przewodnik po najfajniejszych gorących kąpieliskach na wyspie.
- Jeśli jesteśmy przy gorących źródłach, to my osobiście odradzamy Blue Lagoon, którą wszyscy paradoksalnie polecają. Wejściówki są masakrycznie drogie (37 EUR za osobę przy podstawowym pakiecie), a masa ludzi wcale nie sprawia, że pobyt tam jest przyjemniejszy. Dużo lepiej prezentuje się Secret Lagoon lub Myvatn Bath.
- Szanujcie islandzką przyrodę! Oczywistość, ale patrząc na to, co się dzieje, to nie jesteśmy pewni, czy na pewno. Z roku na rok na Islandii jest coraz więcej zakazów i płotów, których jeszcze kilka lat temu nie było. Niektóre miejsca są już zupełnie niedostępne dla turystów, w niektórych wiemy, że zaczynają już budować platformy. I to wszystko dlatego, bo turyści nie potrafią uszanować delikatnej islandzkiej przyrody, rozbijają namioty, gdzie popadnie i bez większego zastanowienia się, zostawiają masę śmieci, depczą mchy w parkach narodowych czy jeżdżą offroadowo, gdzie tylko się da.
- Jazda off-road (poza istniejącymi drogami) jest całkowicie zakazana na Islandii i może wiązać się z ogromnymi mandatami w przypadku zatrzymania.