Dobrych kilka lat temu przygotowaliśmy poradnik, jak spakować się w podróż motocyklem, link znajdziecie tutaj. Opisaliśmy, co ze sobą zabieramy, zrobiliśmy listę, z której w zasadzie korzystaliśmy sami cały czas, dopóki pakowanie nie weszło nam w krew. :))) Poradnik jest wciąż aktualny, ale dla nas przyszedł moment, żeby pójść o krok dalej. Postanowiliśmy wyruszyć w podróż, której planowanie wymaga od nas dużo więcej organizacji, a błędy mogą nas słono kosztować. Jeśli interesuje Cię, co ze sobą zabieramy i jaki sprzęt wybraliśmy w podróż dookoła obydwu Ameryk – świetnie trafiłeś. Sami kiedyś szukaliśmy podobnych informacji i bardzo brakowało nam takich konkretnych publikacji.
Dlaczego przygotowanie przed podróżą jest tak ważne?
Bo może zależeć od tego nasze życie. Brzmi dość poważnie i pewnie niektórzy pomyślą, że na wyrost, ale jadąc w bezludne tereny, jesteśmy zdani tylko na siebie i sprzęt, który ze sobą zabraliśmy. W Europie ciężko o takie, ale gdzieś na pustyni Atakama w Chile, możemy mieć nie lada problem, jeśli nie zabierzemy ze sobą np. odpowiedniego sprzętu, żeby załatać dziurę w oponie lub nie będziemy mieli ze sobą wystarczającego zapasu wody. Z drugiej strony nie można popadać w przesadę, ważny jest minimalizm. Raz, że nie jesteśmy po prostu w stanie fizycznie zmieścić wszystkiego na jednym motocyklu. Dwa, każdy kilogram to dodatkowe obciążenie dla naszego motocykla.
Poniżej lista, co zabrać na wyprawę motocyklem, a przynajmniej lista tego, co my zabieramy w naszą kilkuletnią wyprawę po obydwu Amerykach i co wydawało się istotne w naszym przypadku. Postaramy się również zweryfikować listę po kilku miesiącach podróży, bo zdajemy sobie sprawę, że wszystko i tak wyjdzie z czasem.
Co zabrać na wyprawę motocyklem – nasze zdrowie w podróży
Jeśli chodzi o apteczkę, to początkowo chcieliśmy opisać wszystko, co ze sobą zabraliśmy w jednym artykule, ale ten rozrósł się za bardzo, dlatego postanowiliśmy go podzielić. Zdrowie w podróży to zbyt ważny aspekt naszej wyprawy, żeby potraktować go zdawkowo i zbyt wiele rzeczy wymagało tutaj objaśnienia, a przynajmniej krótkiego komentarza. Jeśli więc interesuje Was zawartość naszej apteczki podróżnej, którą zabraliśmy ze sobą w podróż dookoła obydwu Ameryk, kwestie szczepień, chorób i ubezpieczenia podróżnego, to zapraszamy Was tutaj.
Co zabrać na wyprawę motocyklem – dokumenty
Wiadomo, dokumenty, które ze sobą zabieramy to jedne z ważniejszych rzeczy, dlatego zawsze staramy się je chronić przed kradzieżą, zniszczeniem czy zamoknięciem. O ile kradzieży nie jesteśmy w stanie przewidzieć, możemy starać się unikać trzymania paszportów w jednym miejscu z portfelem lub innymi dokumentami, a już na pewno nie powinniśmy im ich spuszczać z oczu, kiedy oddajemy je do kontroli. To jeśli chodzi o zamoknięcie, to warto je po prostu trzymać w woreczku strunowym lub wodoodpornej saszetce przeznaczonej na dokumenty. Poniżej lista dokumentów.
- Paszporty – standardowo ważne na czas planowanej podróży + 6 miesięcy.
- Prawo jazdy.
- Międzynarodowe prawo jazdy w konwencji genewskiej i wiedeńskiej – więcej, informacji, jakie jest potrzebne i gdzie, można dowiedzieć się tutaj.
- Dowody osobiste – pomimo, że nie będą nam potrzebne, uznaliśmy, że w razie kradzieży paszportów, będziemy mogli się nimi wylegitymować w ambasadzie lub polskim konsulacie.
- Dowód rejestracyjny motocykla.
- Karta pojazdu – to jeden z ważniejszych dokumentów, który poświadcza, że jesteśmy właścicielami motocykla. Między innymi na podstawie karty pojazdu, wydawane jest pozwolenie na wjazd do konkretnego państwa (TIP). Podobno przetłumaczona i poświadczona notarialnie umowa kupna-sprzedaży też jest akceptowana.
- Dodatkowe zdjęcia do dokumentów.
- Papierowe kopie wszystkich dokumentów i ich wersja elektroniczna w chmurze – wydrukowaliśmy przed po dwa komplety dokumentów, które będą nam potrzebne podczas przekraczania granic. Dodatkowo mamy wydrukowaną kopię prawa jazdy, dowodu rejestracyjnego i naszych paszportów. Ogólnie zasada jest taka, że dopóki nie musimy, staramy się nie rozstawać z naszymi oryginalnymi dokumentami.
- Karty płatnicze – my korzystamy od wielu, wielu lat z karty Revolut, możecie o niej przeczytać tutaj. Przed podróżą dodatkowo założyliśmy drugie konto wraz kartą. Prócz kart Revolut, zabraliśmy ze sobą zwykłe karty płatnicze.
- Jako, że nie jesteśmy oficjalnie małżeństwem w rozumieniu prawa – poświadczone notarialnie pismo, w którym wzajemnie upoważniamy się do możliwości podejmowania decyzji dotyczących zdrowia, jeśli drugie nie będzie w stanie tego zrobić. Mamy nadzieję, że nigdy nie będzie to potrzebne, ale warto również i o tym pomyśleć. Pismo przetłumaczone na język hiszpański i angielski.
- Międzynarodowa książeczka szczepień. O żółtej febrze pisaliśmy w artykule dotyczącym zdrowia w podróży. Znajdziecie go pod tym linkiem.
- Książeczka Covidowa z ważnymi szczepieniami.
- Informacja o ubezpieczeniu podróżnym.
- Ubezpieczenie motocykla – większość będziemy kupowali na bieżąco, warto jednak pamiętać, żeby w miarę możliwości mieć jego wersję papierową.
W kwestii CPD (Carnet de Passage), nie kupowaliśmy go, nie był nam potrzebny i z relacji innych podróżników, zupełnie się nie kalkuluje przy wielokrotnym przekraczaniu granic i dłuższych podróżach, a przynajmniej nie w Ameryce Południowej. Opłaty celne tutaj nie zabijają, a za karnet zapłacilibyśmy 1100 PLN, plus dodatkowo 300 PLN za jego każdorazowe przedłużenie. Nie wspominając już o zablokowaniu 10000 PLN jako kaucji, zwracanej dopiero po zakończeniu podróży lub utracie ważności karnetu (o ile skończyłby się szybciej niż my zakończyliśmy podróż). Dla zainteresowanych, więcej o CPD znajdziecie na stronie PZM, link tutaj.
Stare karty i dokumenty
Prócz wyżej wymienionych dokumentów zabraliśmy ze sobą wszystkie stare karty płatnicze i podarunkowe (te islandzkie łudząco przypominają karty płatnicze i bez znajomości języka ciężko cokolwiek stwierdzić). Jako rezydenci Islandii przed wyjazdem wystąpiliśmy również o wydanie tamtejszej karty, potwierdzającej naszą tożsamość. Na wyspie i poza nią, nikomu nie jest potrzebna, ale skoro mieliśmy możliwość to dlaczego nie wyrobić sobie dodatkowego, oryginalnego ID. Dzięki temu, że Szymek lubi gubić dokumenty, przez ostatnie lata dorobiliśmy się jego ekstra dowodu osobistego, który zdążył zastrzec w aplikacji, zanim się znalazł w etui telefonu, na którym zastrzegał kartę. :))) Wszystkie te nieważne już dokumenty również zabraliśmy ze sobą, bo jeśli już ktoś ma nas okraść, to przynajmniej z czegoś, co dla nas nie ma żadnej wartości.
Fake wallet
Fake wallet czyli fałszywy portfel to dość popularna praktyka wśród podróżników. Może nie do końca pasuje do kategorii, bo mieliśmy pisać o dokumentach, a nie zapobieganiu ich utracie, ale wydaje nam się, że warto o tym wspomnieć. Fake wallet polega na przygotowaniu portfela, który maksymalnie przypomina oryginalny. Wkładamy do niego trochę pieniędzy, monety, stare karty płatnicze, jakieś zdjęcie – tak, żeby druga osoba była przekonana, że jest to nasz portfel. My dorzuciliśmy jeszcze zbędne dokumenty i stare zachomikowane na strychu polskie złote sprzed dewaluacji, które ładnie wyglądają ze swoją liczbą zer. :))) Kiedy ktoś nas zatrzyma, chce nas okraść, wymusić łapówkę – oddajemy mu zamiast prawdziwego portfela nasz fałszywy portfel, mówiąc, że to wszystko, co mamy. UPDATE: Podróżujemy po Meksyku już czwarty miesiąc. Fake wallet nigdy nie był nam potrzebny, a z tego, co nam mówili sami Meksykanie, to złodzieje prędzej zabiorą telefon niż portfel. Na razie wciąż z nami jeździ w tankbagu, zobaczymy dalej i ewentualnie go zostawimy.
Co zabrać na wyprawę motocyklem – camping
Namiot miał się stać naszym domem na następne lata, dlatego staraliśmy się wybrać sprzęt, który najlepiej sprawdzi się podczas naszej podróży przez Ameryki i nie zrujnuje całkowicie naszego budżetu. Szukaliśmy też sprzętu maksymalnie uniwersalnego, niestety jak się okazało tak się nie da, dlatego poszliśmy na pewne kompromisy. :))) Czy słusznie? To się okaże.
- Namiot Naturehike Cloud Up3 (link tutaj). O samych namiotach napisaliśmy oddzielny artykuł, który znajdziecie pod tym linkiem. My postawiliśmy na 3-osobowy, ultralekki namiot zimowy, ale jeśli interesują Was inne odsyłamy Was do naszego wpisu. Zebraliśmy tam większość polecanych przez motocyklistów namiotów w tabelkach, także łatwo wszystko porównać. :))) UPDATE: W kilku miejscach uszkodziliśmy, przez naszą nieuwagę, delikatny tropik, ale sklejony taśmą izolacyjną, daje wciąż świetnie radę.
- Śpiwory Robens Icefall II (link tutaj). Długo zastanawialiśmy się, czy kupić śpiwór puchowy czy syntetyczny. W końcu zdecydowaliśmy się na syntetyczny, ponieważ, jeśli puchówka zamoknie albo zawilgotnieje to w podróży w zasadzie nie jesteśmy w stanie jej wysuszyć. To jedno, a drugie, jeśli zdarzy nam się rozedrzeć materiał zewnętrzny, to mimo wszystko dużo łatwiej naprawić syntetyk niż puchówkę. Nasze śpiwory przetestowaliśmy już wcześniej na Islandii i dawały radę nawet przy niższej temperaturze niż gwarantował producent (komfort to -3). Może nie są super kompaktowe jak puchówki, ale stosunek jakości do ceny jest naprawdę świetny. Na naszą wyprawę po obydwu Amerykach, zabraliśmy też nasze letnie i bardzo małe śpiwory bliżej nieznanej firmy, bo są już tak zużyte, że starły się z nich napisy. Zastanawialiśmy się dość długo, co zrobimy, kiedy nasze zimowe śpiwory będą za ciepłe. Wielu podróżników poleca wkładki do śpiworów, które w ciepłe noce robią za kołderki, w chłodniejsze docieplają śpiwór. Dodatkowo można je dużo łatwiej wyprać niż śpiwór, który z czasem, używany niemalże codziennie, nie będzie pachniał zbyt ładnie. Dlaczego zabraliśmy nasze stare letnie śpiwory? Bo są już tak powycierane, że nie będzie nam ich szkoda prać nawet w pralce, a poza tym wkładki, które oglądaliśmy, były niemalże tego samego rozmiaru, co nasze śpiwory i po prostu szkoda było nam wydawać dodatkową kasę. UPDATE: Letnie śpiwory odesłaliśmy do Polski, a ciepłe są za ciepłe, ale lepiej tak niż marznąć w nocy.
- Maty samopompujące Robens FjellGuard 80 (link tutaj) i chińska mata Karoliny. Pierwsza jest Szymona, bo lubi mieć mięciutko pod tyłkiem, druga jest moja, bo mnie jest wszystko jedno. Obydwie za to mają wysoki współczynnik R-Value – 5.0, co oznacza, że nadają się do używania zimą. Kupując matę lub materac, warto zwrócić uwagę na R-Value, oznacza on poziom izolacji od podłoża. Im wyższy tym mata będzie cieplejsza, ale najprawdopodobniej też dużo droższa. UPDATE: Mata Szymka zaczęła po 4 miesiącach tracić powietrze, jeszcze nie udało nam się zlokalizować przyczyny. Plus jest taki, że jest na tyle gruba, że jest wciąż miękko.
- Tarp Robens 3×3 (link tutaj) wraz z kijkami kupionymi oddzielnie. Tarp to dla nas zupełna nowość, ale pomyśleliśmy sobie, że fajnie jest sobie posiedzieć na zewnątrz nawet, jeśli pada deszcz. UPDATE: Jako, że nie użyliśmy go ani razu, odesłaliśmy go do Polski.
- Poduszki samopompujące Forclaz 500 (link tutaj) Używamy ich od bardzo bardzo dawna. Po dwóch latach z jednej zaczęło schodzić powietrze, ale dość mocno były eksploatowane, więc może się to zdarzyć.
- Folia/koc izolacyjny. Taka zwykła najtańsza z Allegro. Kupiliśmy ją, ponieważ podłoga w naszym namiocie wygląda na bardzo delikatną i baliśmy się ją uszkodzić, tarmosząc do środka nasze motocyklowe klamoty. Dodatkowo robi za izolację i kocyk, jeśli chcemy sobie posiedzieć na trawce. UPDATE: Rewelacyjnie się sprawdza!
- Krzesełko turystyczne. Pewnie część powie, że to totalnie zbędne graty, ale my chcieliśmy mieć odrobinę komfortu podczas naszych podroży. Kupiliśmy je na Alliexpress, link do nich znajdziecie tutaj. Krzesełka są na tyle wytrzymałe, że dają radę pod 190-centymentowrym chłopem. :))) Jedyny minus, że zapadają się na bardzo miękkim gruncie, ciężko stwierdzić czy to wina krzesełek czy naszej wagi. :))) UPDATE: Po 3 miesiącach użytkowania, szwy na łączeniu z aluminiowym stelażem nie wytrzymały, niestety nie daliśmy rady zszyć ich z powrotem.
- Lampka z haczykiem do zawieszenia wewnątrz namiotu. My akurat kupiliśmy naszą w Decatlonie i podobała nam się, bo ładuje się ją przez USB, więc nie musimy się martwić o baterie. UPDATE: Dziwnym trafem po rozpakowaniu motocykla, okazało się, że lampki nie ma. Dajemy sobie radę bez niej, chociaż czasami jej brakuje.
- Worek kompresyjny firmy Robens wraz z końcówką do pompowania maty Szymka. Kupiliśmy go jeszcze za czasów, kiedy mieliśmy nasze wcześniejsze materace, końcówka pasowała, więc pojechał z nami. Służy również jako worek na czystą bieliznę.
Gdyby ktoś się zastanawiał – nie, Robens nas nie sponsoruje. :))) Tak jakoś wyszło, że ich produkty udawało znaleźć nam się w bardzo fajnych cenach. Jeśli macie czas i nie spieszy się Wam z kupnem sprzętu, to polecamy poczekać na wyprzedaże jesienne w Skalniaku, 8a albo Pamirze. My tak kupiliśmy w zasadzie wszystkie nasze rzeczy. 30-40% mniej niż normalnie robi różnicę. :)))
Co zabrać na wyprawę motocyklem – kuchnia
Przygotowywanie posiłków we własnym zakresie to super forma zaoszczędzenia pieniędzy podczas podróży. My raczej należymy do niskobudżetowych podróżników, więc nie będziemy szaleć po restauracjach i barach. Nie oznacza to, że zupełnie rezygnujemy z lokalnej kuchni, bo miejscowe dania, smaki to nieodzowna część podróży. Po prostu będziemy starali się ograniczać wydatki, częściowo gotując posiłki na campingach. A poza tym, uwielbiamy to. :)))
- Kuchenka wielopaliwowa Fire Maple (link tutaj). Tak naprawdę marzyła nam się kuchenka wielopaliwowa MSR albo PRIMUS, ale oni mają zabójcze ceny i nijak nie znaleźliśmy niczego w promce, więc zdecydowaliśmy się zamówić niemalże identyczną z wyglądu kuchenkę z Alliexpress. Tak długo zwlekaliśmy z jej kupnem, że nie zdążyliśmy jej przetestować przed wyjazdem, więc mamy nadzieję, że nas nie zawiedzie. :))) Wcześniej używaliśmy o tej tutaj, sprawdzała się fajnie dopóki jej używaliśmy, po zimie niestety już nie mogliśmy jej odpalić. Być może źle była przechowywana i była to po prostu nasza wina. Gdyby ktoś się zastanawiał, dlaczego wielopaliwowa, a nie po prostu kartusz z palnikiem, to odpowiedź jest prosta – nie wszędzie kartusze będą dostępne, a benzynę możemy od biedy nawet spuścić wężykiem z baku. UPDATE: Kuchenka jest świetna! Jedynym jej minusem jest to, że po każdym użyciu trzeba ją przeczyścić. Nie zajmuje to jednak wiele czasu, żeby było bardzo uciążliwe.
- Palnik do kuchenki gazowej MSR Pocket Rocet 2 (link tutaj). To nasz zapas, gdyby kuchenka wielopaliwowa przestała działać. Tym razem postawiliśmy na MSR, bo nasze dwa poprzednie palniki z czasem się zepsuły, puściły uszczelki i gaz uciekał z butli podczas gotowania. Nie chcieliśmy próbować ich naprawiać, pewnie się dało, ale woleliśmy jednak nie kombinować przy palnikach. UPDATE: W całym Meksyku nie znaleźliśmy butli, która pasowałaby do tego rodzaju palnika.
- Kuchenka survivalowa Piran (link tutaj). To takie trochę nasze widzimisię, bo w zasadzie nie była nam niezbędna, ale na filmach Norena Sterlinga tak fajnie wyglądała i steki na niej smażone tak epicko wyglądały, że musieliśmy ją mieć. Kuchenka składa się z 4 metalowych płytek, które po złożeniu tworzą mały piecyk, który wypełniamy tym, co mamy pod ręką – szyszkami, mchem, drewnem, podpalamy i gotujemy, co tam chcemy.
- Zestaw garnków PRIMUS Essential. Wcześniej używaliśmy zestawu garnków z Decatlonu (o tego właśnie pod tym linkiem). Ale jeden garnek był dla nas za mały i zawsze musieliśmy kombinować, jak tutaj ugotować trochę bardziej skomplikowane danie niż jednogarnkowe. A i z tym był problem, bo często się nam nie mieściło, wylewało, chciało się zagotować wodę, a nie można było, bo żarełko się gotowało i takie tam podobne. :))) Postanowiliśmy wymienić stare gary na nowe szwedzkiej firmy PRIMUS. Znaleźliśmy komplet dwóch garnków 2,3 litrowych z przykrywką, która była jednocześnie patelnią i odpinaną rączką/chwytakiem na przecenie za fajne pieniądze, link do zestawu tutaj, aczkolwiek my zapłaciliśmy 30% mniej. :))) Garnki idealnie mieszczą się do naszego bocznego kufra, a do środka garnków, żeby nie marnować miejsca zmieściły się jeszcze talerze, miseczki, ściereczka, nóż i sztućce. UPDATE: Garnki są super, pojemnościowo dla nas idealnie. Trochę się okopciły od kuchenki paliwowej, ale to normalna sprawa. Patelnia przez te 4 miesiące zdążyła się już trochę podrapać na bokach, ale niewiele i wciąż nic nie przywiera.
- Kubek Widesea z francuską prasą do kawy (link tutaj). Tak jakoś było nam głupio być w Kolumbii, która słynie z kawy i pić rozpuszczalną Nescafe, dlatego zabraliśmy ze sobą kubek z prasą, który może również robić za niewielki garnek na wodę. Zastanawialiśmy się nad bardzo popularną AreoPress, ale zajmują podobną ilość miejsca, a tutaj mamy dodatkowy garnuszek. UPDATE: Jeśli ktoś lubi kawę, to jest to mus. Lokalna kawa kupowana na targach jest o połowę tańsza niż jakakolwiek w sklepach, a do tego super smakuje. Garnuszek zajmuje trochę miejsca, ale to, że podróżujemy, nie oznacza, że musimy z wszystkiego rezygnować.
- Metalowe kubki LIFE ON MOTO. To już zdecydowanie nasze widzimisię, bo chcieliśmy mieć takie hipsterskie kubki, które możemy włożyć do ogniska, zrobić fajną fotkę. Więc zamówiliśmy na Allegro, o ile wyglądają fajnie, to jakość hmm… mocno średnia. Jeszcze nie odebraliśmy motocykla z urzędu celnego, a kubki już się obiły w podróży, emalia odpadła, a w środku po herbacie został żółty osad. Poszukamy kiedyś lepszych jakościowo.
- Komplet sztuców 2w1 Quehua (link tutaj). Nic nas bardziej nie denerwowało niż brak normalnych widelców w zestawach dołączanych do turystycznych kompletów. Zawsze były jakieś łyżko-widelce albo trójzęby i do tego plastikowe. W końcu trafiliśmy w Decathlonie na bardzo fajny, kompaktowy komplet. Podobny, ale też droższy, widzieliśmy od Sea To Summit.
- Plastikowe talerze Decathlon. Zastanawialiśmy się nad kupieniem X-Plate Sea To Summit, ale zostały nam dwa ze starego kompletu turystycznego, o takie jak tutaj, więc stwierdziliśmy, że szkoda wydawać kasę i zabraliśmy stare.
- Sylikonowe składane miseczki. Totalne noname, kupione za grosze na Allegro bez możliwości wyboru koloru przy zamówieniu. No i jakie dostaliśmy z wszystkich możliwych kolorów? Różowe. :))) No ale są naprawdę fajne, mają przykrywki, więc można nawet jakąś resztkę jedzenia schować, są lekkie, zobaczymy tylko jak z ich wytrzymałością.
- Sylikonowy składany durszlak. Chiński, kupiony na Alli, bo jakoś sceptycznie podchodzę do pomysłu Szymka, że go zabrać, ale składa sie na płasko, idealnie wchodzi pod garnki, więc jedzie z nami. UPDATE: Muszę z pokorą przyznać, że durszlak jest rewelacyjny i już nie wyobrażam sobie gotowania bez niego. :)))
- Nóż Opinel 8 (link tutaj). Niektórzy nie zwracają uwagi na to, czym kroją warzywa, byleby kroiło. Dla nas nóż musi być ostry i z w miarę cienkim ostrzem. Nie za długi i nie tyci malutki. 8-centymetrowy okazał się być najlepszy, mieliśmy też 12, ale już tak fajnie się go nie trzymało w ręce. Co ważne, bo właśnie ten 12 centymetrowy zniszczyliśmy, trzeba pamiętać o odpowiednim dbaniu o ostrze i drewnianą rączkę. Nasz zostawiliśmy lekko mokry, ostrze bardzo szybko zaszło rdzą i o ile to można było jeszcze doczyścić, to rączka naszła wilgocią, spęczniała i trzeba było nieźle się namęczyć, żeby go otworzyć.
- Nóż taktyczny (link tutaj). Rambo go używał do unieszkodliwiania przeciwników, Szymek używa do pomocy przy obiadach, kiedy drugiego używam ja. Poza tym, nadaje się do otwierania puszek, kiedy zabrakło otwieracza. I piwa też. No i wygląda bardzo groźnie. :)))
- Drewniana łyżka. Kiedyś używaliśmy różnych wynalazków, sylikonowych mieszadełek itd. Zwykła, drewniana łyżka jest najlepsza.
- Obieraczka do warzyw. Można też nożem, wiadomo, ale ta obieraczka to takie zwiększenie luksusowych dóbr podczas naszej podróży. :)))
- Zestaw na przyprawy Naturehike (link tutaj). Podejrzeliśmy je u innego motocyklisty na YT – BlazeOnMoto i jako, że lubimy gotować na campingach i używamy sporo przypraw, to ten zestaw na przyprawy wyglądał idealnie. Na razie nie testowaliśmy go w trasie, ale na pewno ułatwi nam przechowywanie przypraw, które wcześniej woziliśmy w woreczkach, pojemniczkach lub tak jak je kupiliśmy. Zawsze gdzieś się coś rozsypało, zagubiło i zawędrowało do innego kufra. Może w końcu będziemy mieli porządek. :))) UPDATE: Jest świetny, chociaż minusem jest to, że kupując np. sól i tak przynajmniej połowa z niej zostaje, bo pojemniczki są za małe. Mega na krótsze wyjazdy, gdzie dosypujemy sobie, co chcemy z domowych zapasów, ale my kupujemy wszystko w opakowaniu i później i tak musimy coś zrobić z resztą, która zostaje. Ale nawet mimo to, przyjemniej się gotuje, mając wszystko pod ręką.
- Rękawce do ogniska. Skórzane, najlepiej takie, które w jakiś sposób będą nas chroniły przed wysoką temperaturą. My akurat kupiliśmy nasze na Alli, tak jesteśmy miłośnikami zakupów na Alli. Link znajdziecie tutaj. Przydatne do ogniska, do piłowania drewna itd.
- Osłona przeciwwiatrowa kuchenki (link tutaj). Dostaliśmy nawet dwie, zamawiając naszą kuchenkę z Alliexpress. Jak bardzo przydatne są osłony, przekonaliśmy się sami na Islandii, gdzie bez nich ciężko byłoby zagotować wodę.
- Deseczka do krojenia.
- Otwieracz do wina. No musi być. :)))
- Wieczna zapałka, kilka zapalniczek.
- Gąbeczki, metalowe skrobaki do przypalonych garnków, płyn do naczyń.
Jak pewnie zauważyliście, wiele rzeczy zamawiamy na Alliexpress. Wbrew krążącej opinii i setek memów w sieci (rzeczywistość vs. oczekiwania), to jest kilka marek, którym możemy zaufać i kupować od nich nawet w ciemno. Należy do nich na przykład Naturehike, który zresztą zaczyna zdobywać uznanie również i w Europie, a ich produkty pojawiają się już w renomowanych sklepach górskich. Także, czasami warto zaryzykować. :)))
Narzędzia i części zamienne
O przygotowaniu samego motocykla do długiej wyprawy, pisaliśmy tutaj. Fajny artykuł, jeśli kogoś interesują realne koszty przygotowania motocykla (pacjent – Basiorek BMW 1150 GS). Pomimo, że naprawdę staraliśmy się naszego Basiora przygotować jak najlepiej, to zdajemy sobie sprawę, że mniejsze lub większe awarie, będą częścią naszej podróży (oby tych większych było jak najmniej). Przed wyjazdem, staraliśmy się poznać jak najlepiej nasz motocykl od strony technicznej, tak, żeby wiedzieć jak wymienić płyny, filtry, wymienić świece itd. To też forma oszczędności, bo po co mamy szukać mechaników i tracić kasę, skoro większość prac serwisowych i drobnych napraw u naszego staruszka możemy zrobić sami. Bardzo przydatny okazał się być kanał na YouTube jarrco motocyklem, gdzie znaleźliśmy w zasadzie wszystkie informacje, których szukaliśmy. Jeśli ma ktoś starego Giesa, polecamy.
No, ale do rzeczy. Skoro chcemy sporą prac przy Basiorku wykonywać sami, potrzebujemy do tego narzędzi. Postanowiliśmy zrezygnować z gotowych kompletów, dostępnych w sklepach dla motocyklistów za miliony (dla przykładu oryginalny zestaw o taki jak tutaj kosztuje 900 PLN) i skompletować go samemu. Poniżej, znajdziecie wszystko, co ze sobą zabraliśmy.
- Komplet kluczy serwisowych.
- Klucz do filtru oleju.
- Kompresor. Wcześniej, kiedy nie myśleliśmy jeszcze o pakowaniu się na tak długą wyprawę, woziliśmy zwykły kompresor samochodowy, który gdzieś tam dawno temu kupiliśmy. Później zaczęliśmy rozglądać się za czymś mniejszym i znaleźliśmy na Alliexpress, bo gdzieżby indziej, taki, który wydawał się nam idealny. No i tak już od 3 lat z nami jeździ, niestety tego samego, który my mamy już nie ma, ale znaleźliśmy bardzo podobny i tych samych parametrach, link tutaj.
- Łyżki do opon Accel (link tutaj). W teorii, żeby łatwo i fajnie zdejmować oponę, powinniśmy mieć 3 sztuki, ale szkoda nam było kupować kolejny zestaw łyżek za 180 PLN, żeby zabrać z niego jedną łyżkę. Dlatego jadą z nami dwie, którymi też dajemy sobie radę. Łyżek do opon jest cała masa na polskim rynku, jednak większość z nich jest duża i ciężka, dlatego zupełnie się nie nadają w podróż. Te, które ze sobą zabieramy, są bardzo lekkie, bo wykonane z wzmocnionego aluminium i krótsze niż standardowe. Co niekoniecznie ułatwia sprawę zdjęcia opony, ale pięknie mieszczą się w naszej tubie na narzędzia. :))) UPDATE: Dość szybko zgubiliśmy podczas jazdy całą tubę narzędziową, w której między innymi były łyżki. Obecnie jeździmy bez żadnych, oby nie były potrzebne. Tfu, tfu.
- Woltomierz Atroch (link tutaj). No więc, razem z naszym kompresorem zamówiliśmy na Alli też woltomierz. Nie byliśmy, co do niego przekonani, bo kosztował grosze, wydaje nam się, że około 10 PLN, teraz trochę więcej, ale jak się okazało działa bardzo fajnie.
- Multitool. Mieliśmy nasz stary, więc nie kupowaliśmy żadnego innego. Ogólnie, to kiedy zaczęliśmy kompletować ekwipunek na podróż, to bardzo żałowaliśmy, że kiedy pytano nas, co chcemy na święta, właśnie o takich drobiazgach jak dobrej firmy multitool nie pomyśleliśmy i zamiast przydatnych nam teraz rzeczy, mamy szafę pościeli, ręczników i skarpetek.
- Trytytki. Jak bardzo są nieocenione powie ten, który chociaż raz musiał ich użyć.
- Power tape/srebrna taśma. Wraz z trytytkami stanowią podstawowy, czasami najlepszy, zestaw naprawczy naszego motocykla.
- Klej epoksydowy.
- Łatki i klej do dętek. Klej lubi szybko wysychać po otwarciu, dlatego zamiast dużego opakowania lepiej mieć kilka mniejszych.
- Dętki Mitas HD i TireTech.
- Filtr oleju MAHLE.
- Filtr powietrza MAHLE.
- Świece NGK.
- Bezpieczniki.
- Łożyska.
- Żarówki.
- Zapasowe śrubki, nakrętki i inne, które mogą być przydatne przy naszym motocyklu.
To wszystko, jeśli chodzi narzędzia i części zamienne. Przez chwilę zastanawialiśmy się nad zakupem klucza dynamometrycznego, ale zrezygnowaliśmy z niego, ponieważ jest bardzo wrażliwy na wstrząsy i drgania. Nie zabieramy też też zestawu naprawczego do linek, bo wymieniliśmy wszystkie linki na niemalże nieśmiertelne w stalowym oplocie.
Co zabrać na wyprawę motocyklem – elektronika i sprzęt fotograficzny
Sprzęt fotograficzny i filmowy jest dla nas bardzo ważny. Dokumentowanie całej naszej podróży, dzielenie się naszymi przygodami z innymi, inspirowanie, sprawia nam po prostu frajdę. Dodatkowo fotografia jest dla mnie pasją, którą staram się doskonalić, tak samo jak dla Szymona tworzenie filmów. Dla większości zwykły smartphone będzie wystarczający, żeby zrobić zdjęcie i jechać dalej. Zdjęcia robione telefonami są naprawdę dobrej jakości, ale dla nas zdjęcie, rejestracja obrazu, to cały proces. :))) Znalezienie odpowiedniego miejsca, czekania na ten właściwy moment i światło itd. To wszystko jest integralną częścią naszej podróży i nie potrafilibyśmy z niej zrezygnować. Z tego właśnie powodu zabieramy ze sobą naprawdę dużo sprzętu foto/video, generalnie ludzie mają go dużo mniej. :)))
- Aparat Sony A7 III + zapasowe baterie i kable do ładowania.
- Obiektyw Sony 16-70 mm F4 Carl Zeiss.
- Obiektyw Sony 24 mm F1,4 GM (używamy go głównie do astrofotografii).
- Obiektyw Sigma 100-400 mm F5-6,3 + pierścień do montażu na statywie (to już zdecydowanie nasza fanaberia, bo to kawał szkła :))))
- Statyw Manfrotto Element Traveller. Większość odpuszcza sobie zabieranie statywu, ale to niestety mus przy astrofotografii. UPDATE: Zabierając statyw, zabierzcie zapasową kulkę, łączącą aparat ze statywem. My już swoją zgubiliśmy i teraz musimy kombinować, co zrobić, bo nie możemy jej nigdzie w sklepie od ręki znaleźć.
- Mały, kilkunastoletni statywik nieznanej firmy, ale na tyle mocny, że utrzymuje nawet aparat. Używamy go głównie do filmów.
- Interwałowy wężyk spustowy. Kupiliśmy firmy NEWELL, która produkuje wiele tańszych odpowiedników oryginalnych akcesoriów fotograficznych).
- Mikrofon zewnętrzny RODE VideoMicro.
- Mikrofon Sennheiser AVX.
- Filtry Hoya ND i PL.
- Dron DJI Mavic 2 Pro + kontroler, 3 baterie, komplety śmigiełek i kable do ładowania (gdybyśmy mieli kupować jeszcze raz, to wybralibyśmy mimo wszystko wersję MINI)
- GoPro 8 Black. Dodatkowo wzięliśmy plastikowy statyw z zestawu, obudowa, pilot, zapasowe baterie, ładowarka i kable do ładowania.
- Nawigacja TomTom Rider 550 + kable do ładowania.
- Laptopy – Huawei MateBook s16 i7 Touch, Macbook PRO M1 (rewelacyjny do filmów – naprawdę w porównaniu do pierwszego jest mega!) + myszka, kable do ładowania i ładowarki.
- Telefony – Huawei P30, iPhone 13 Pro (to nasze codzienne telefony) + zapasowy telefon RedMi + kable do ładowania.
- Gimbal Zhiyun Smooth 4. UPDATE: Zepsuła się stabilizacja, zostawiliśmy go u znajomego.
- Powerbank Baseus 30000 mA (ładuje również nasze laptopy). UPDATE: Żałujemy, że nie zabraliśmy drugiego.
- Powerbank/jumpstarter YATO 9000mA.
- Dyski zewnętrzne – WD 4TB, WD 500GB.
- Karty pamięci (nie są duże, więc zabraliśmy wszystkie, które posiadaliśmy)
- Przejściówki do ładowania (mamy taką fajną kostkę ze wszystkimi adapterami, które są nam potrzebne)
- Kable (tak naprawdę to mamy po 2 kable z każdego używanego rodzaju, dodatkowo 2 długie 5m USB C – USB C do naszych laptopów, do tego kable dedykowane do aparatu, kamery i drona). Wszystkie kable trzymamy w organizerze, który kupiliśmy na Allegro (o taki jak ten tutaj). Super sprawa, bo w końcu mamy wszystkie poukładane. Mogłoby być w nim więcej przegródek, ale i tak fajnie się sprawdza.
Nasze ubrania
Przed naszą podróżą stanęliśmy przed dość dużym wydatkiem, jakim była wymiana naszych starych, używanych od prawie 6 lat, ubrań i kasków. Dzięki polskiej firmie SHIMA, za którą stoją naprawdę wspaniali ludzie z pasją, nasz budżet podróżniczy aż tak bardzo nie ucierpiał, bo ubrali nas od stóp do głów. Dlatego też podczas naszej podróży przez Ameryki będziemy mieli okazję przetestować naprawdę wiele pozycji z ich katalogu i przy okazji popromować trochę nasze polskie produkty za oceanem.
Jeśli chodzi o ubrania codzienne, to postawiliśmy na totalny minimalizm. Wyszliśmy z założenia, że jeśli będzie nam czegoś brakowało lub się zużyje, to zawsze możemy dokupić na miejscu. Poza tym, znając nas to zaraz będziemy chcieli kupić sweterek z lamy, koszulę w meksykańskie wzory lub inne regionalne wyroby, dlatego daliśmy sobie szansę i zostawiliśmy na nie miejsce w kufrach. :)))
UBRANIA MOTOCYKLOWE
- Kaski Nexx X.WED 2 (link tutaj) i Airoh Commander (link tutaj). Obydwa integralne, chociaż długo zastanawialiśmy się nad szczękowymi.
- Ubranie Szymka – komplet kurtka i spodnie – SHIMA Hero 2.0 (link tutaj),
- Ubranie Karoliny – kurtka Klim Artemis (link tutaj), spodnie SHIMA Hero 2.0 (link tutaj). Kurtka z kołnierzem, spodnie z szelkami.
- Buty Szymka FORMA Adventure (link tutaj), buty Karoliny SHIMA Strato Lady (link tutaj).
- 2 pary rękawic SHIMA AIR 2.0 (link tutaj) i SHIMA OSLO (link tutaj). Warto mieć zawsze drugie zapasowe rękawice.
- Kamizelki grzejące SHIMA POWERHEAT VEST (link tutaj).
- Kamizelki chłodzące SHIMA HYDROCOOLVEST (link tutaj).
- Kominiarki SHIMA BALACLAVA (link tutaj) i BRUBECK (link tutaj).
- Zestaw termo ciepły z merynosów BRUBECK ACTIVE WOOL. Akurat ten zestaw mieliśmy już okazję przetestować na Islandii, podrzucamy Wam link do artykułu na jego temat.
- Zestaw termo chłodzący SHIMA BASECOOLER 2.0 (link tutaj).
- Kurki i spodnie przeciwdeszczowe SHIMA HYDRODRY+ (link tutaj)
- 4 pary skarpet motocyklowych w super wzory od ADVInside (link tutaj)
UBRANIA CODZIENNE
- 3 koszulki (nasze LIFE ON MOTO, #SHIMABIKERS i od Moniki z ADVInside).
- Krótkie spodenki, kupiliśmy je w Decathlonie i są naprawdę świetne (link tutaj).
- Sukienka. Tak, żeby czasami wyglądać jak kobieta po miesiącach spędzonych gdzieś w dziczy. :)))
- Sandały.
- Buty do pływania, które robią nam też za klapki.
- Kąpielówki Szymka i strój Karoliny.
- Ultralekkie kurtki z 4F. Z serii tych, co się pakują w kieszeń, są naprawdę niewielkie i kompaktowe i do tego bardzo cieplutkie. Gdyby ktoś szukał, to my mamy o takie.
- Czapeczki z daszkiem – nasze gdzieś się zawieruszyły, a obecne to prezent od naszego meksykańskiego przyjaciela – Octavia – naprawdę przydatny prezent.
- Bielizna. Zabraliśmy po 4 pary szybkoschnących majtek i 3 biustonosze Karoliny.
Nie zabieraliśmy ze sobą długich spodni, koszul z długim rękawem i cieplejszych bluz (prócz puchówek). Zaczynamy naszą podróż od Meksyku, gdzie nie musimy obawiać się aż tak bardzo zarażenia malarią i długie rękawy nie są musem. Będziemy też podróżowali w dość ciepłym klimacie, czasami tylko w wyższych partiach może być chłodno, ale od tego mamy spodnie motocyklowe, kurtki puchowe i kamizelki grzejące. Przed dalszą podróżą w stronę krajów, gdzie panuje malaria lub dużo niższe temperatury, na pewno uzupełnimy nasz ekwipunek.
Kwestia kosmetyków, drobiazgi i różności
Nie będziemy się rozpisywali na temat kosmetyków, bo każdy ma inne preferencje. My ograniczamy się do minimum – szczoteczki, pasta, mydło, szampon, krem i elektryczna maszynka do golenia (z opcją strzyżenia włosów), ale to już kwestia naprawdę indywidualna. Staramy się też nie kupować kosmetyków dużych objętościowo, raz, że to dodatkowa waga, a dwa – mogą nie przeżyć wysokich temperatur. Zabraliśmy również wiele innych drobiazgów, które ciężko przypisać do konkretnej kategorii, ale są na tyle istotne, że znalazły się również na naszej liście.
- Termos – od dłuższego czasu jesteśmy fanami termosów firmy Esbit, zawsze świetnie się nam sprawdzały i długo trzymały temperaturę. UPDATE: Wielokrotnie go używaliśmy, bo o dziwo, temperatura może bardzo spaść w nocy – nawet w Meksyku.
- Mały plecak. UPDATE: Miał nam służyć tylko podczas podróży samolotem, później mieliśmy w planach go zostawić, dlatego wzięliśmy jakiś super tani. Okazało się, że jest nam bardziej potrzebny niż sądziliśmy, że będzie. Używamy go jako dodatkową torbę na motocyklu, np. na owoce i warzywa, używamy go podczas zakupów i podczas zwiedzania, a nawet jest przydatny, żeby zabrać elektronikę z kufrów, kiedy śpimy w hotelu i nie chcemy tachać wszystkiego z parkingu.
- Nerka. UPDATE: W zasadzie jej nie używaliśmy, więc pojechała do Polski.
- Dwie czołówki.
- Latarka.
- Metalowa butelka na wodę. UPDATE: Odesłaliśmy ją do Polski.
- Linka do rozwieszenia prania, która jest jednocześnie zapasem linek do naszego namiotu.
- Płatki piorące. UPDATE: Były fajne, ale kiedy przypadkowo je zostawiliśmy na mokrym blacie, wszystkie się posklejały. Od tamtego czasu używamy po prostu mydła.
- Saperka. UPDATE: Odesłaliśmy ją do Polski.
- Siekierka.
- Piła.
- Filtr do wody Sawer MINI. UPDATE: Nigdy go nie używaliśmy, nie mieliśmy takiej potrzeby, ale jeździ z nami, bo uznaliśmy, że jest niewielki, a nie wiadomo, kiedy może okazać się potrzebny.
- Tabletki chemiczne do uzdatniania wody.
- Przybornik do szycia.
- Kłódka.
- Moskitiery.
- Stopery do uszu.
- Wężyk do spuszczania paliwa.
- Linki zabezpieczające kaski i ubrania. UPDATE: Tych używamy naprawdę bardzo często, kiedy idziemy zwiedzać. Mamy jedną krótszą, którą spinamy obydwa kaski i dłuższą, której używamy do przypięcia naszych motocyklowych ciuchów do Basiorka. Wiemy, że to niewielka ochrona, ale jednak zawsze jakaś.
- Pokrowiec na motocykl. Nie zabraliśmy go z Polski, dostaliśmy go w prezencie od naszego przyjaciela w Meksyku – Octavio, który powiedział nam, że zawsze to chroni motocykl przed ciekawskimi oczami przechodniów. Octavio wie, co mówi, więc się go słuchamy i od tego czasu przykrywamy Basiorka na noc. :)))
To wszystko upchaliśmy w trzech kufrach naszego motocykla, trzech rolkach i tankbagu i ruszyliśmy w świat. Po pewnym czasie, kiedy już przywykliśmy do życia w podróży, dotarło do nas, jak niewiele potrzebujemy. Jak bardzo byliśmy uzależnieni od posiadania rzeczy, które wcale nie były nam potrzebne i nie dawały nam szczęścia. Mówi się, że motocykl daje wolność. Nam dał nie tylko wolność podróżowania, ale też wolność naszego umysłu.