Dla większości ludzi przyjeżdżających na Islandię i mających do dyspozycji tylko kilka dni, zwiedzanie wyspy wygląda podobnie. Reykiavik i okolice, Golden Circle i Blue Lagoon. Ok, czasami ktoś zawędruje nawet na południe, ale posiadając ograniczony czas, to raczej zamienia się w odhaczanie kolejnych punków, a nie zwiedzanie. Chcielibyśmy Wam zaproponować jak spędzić kilka dni na Islandii nieco inaczej. Tak, żebyście nie czuli się przytłoczeni milionem turystów, autobusami wycieczkowymi, kolejkami przed kasami i nie żałowali żadnej spędzonej na wyspie godziny – zapraszamy na półwysep Snaefellsnes.
Półwysep Snaefellsnes – Islandia w Miniaturze
Tak właśnie mówi się o półwyspie Snaefellsnes – Islandia w miniaturze. Znajdziecie tutaj wszystko, z czym kojarzy się Wam Islandia. Może i nie będzie wybuchających w powietrze gejzerów, ale na pewno będą wodospady, te mniejsze i większe, ostre klify z całym ich skrzydlatym dobrodziejstwem, czarne i będące gratką na Islandii – złote plaże, pola lawowe, gorące źródła (za free, a nie za miliony) i nawet wulkan się znajdzie, i to nawet nie byle jaki, bo pisał już o nim sam Juliusz Verne. To wszystko dopełnione spokojem (może się to wydawać dziwne, ale ciężko czasami znaleźć takie miejsca) i zmieniającymi się jak w kalejdoskopie “zwykłymi” islandzkimi krajobrazami, sprawia, że półwysep Snaefellsnes jest najpiękniejszym miejscem na spędzenie kilku dni na Islandii.
Poniżej znajdziecie opis wybranych i najbardziej urzekających, naszych zdaniem, miejsc na półwyspie Snaefellsnes. Takich, których ominięcie byłoby niemalże zbrodnią. :))) Jeszcze niżej znajdziecie mapkę z zaznaczonymi wszystkimi miejscówkami. Wszystkimi to znaczy również i tymi, które, jeśli nie macie czasu, możecie pominąć, chociaż warto tam zajrzeć.
Plaża Ytri-Tunga – najlepszy spot do oglądania foczek
Ytri-tunga na pierwszy rzut oka to plaża jakich wiele i podobnych znajdziecie bez liku na Islandii, ale pomimo swojej zwyczajności jest unikatowa. To chyba zdecydowanie najlepsze miejsce, jakie do tej pory znaleźliśmy, do obserwowania foczek. Wcześniej byliśmy w kilku innych, również polecanych, ale dopiero tutaj mogliśmy je oglądać z dość bliska, na tyle, na ile oczywiście same pozwoliły. :))) To obowiązkowe miejsce dla miłośników tych przeuroczych zwierzaków. O foczkach i Ytri-Tundze pisaliśmy już wcześniej, link do naszego poprzedniego wpisu znajdziecie tutaj.
Czarny kościół w Búðir
Co jest znamienne dla islandzkiego krajobrazu, to wszechobecność malutkich kościółków i kameralnych, przykościelnych cmentarzy. Niemalże w każdym miejscu, gdzie stoi kilka domów, zaraz obok wznosi się drewniany kościół. Mnogość kościołów jest pozostałością po czasach, kiedy na Islandii nie było dróg, zimne i ciemne noce polarne nie sprzyjały podróżom, a religia wymagała obecności w nabożeństwie (dominującą religią jest luteranizm). Islandczycy, jako naród na wskroś pragmatyczny, postanowili rozwiązać problem na swój sposób – zamiast budować drogi, budowali niewielkie kościoły. Szacuje się, że jest ich obecnie ponad 350, co przy niewielkiej populacji wyspy, daje niezły wynik. Kościoły nierzadko pomalowane są na biało, czerwono, niebiesko, zielono stanowiąc niezwykłe dopełnienie otaczających ich krajobrazów. Są też takie pomalowane na czarno, jak ten w Búðir, zachwycające minimalizmem i typową skandynawską oszczędnością środków.
Zaraz obok kościoła znajdują się, zwykłe i niezwykłe, pola lawowe Búðahraun. Zwykłe jak na Islandię, niezwykłe dla każdej osoby, która nigdy wcześniej nie miała z nimi styczności. Porośnięte mięciutkimi mchami, czasami odkrywające swoje skaliste wnętrza.
Klify Arnarstapi
Pamiętamy jak już prawie dwa lata temu po raz pierwszy odwiedziliśmy to miejsce. Wtedy wydawało nam się, że stożkowata góra, u której stóp znajdowała się malutka miejscowość Arnarstapi to właśnie wulkan Snaefellsjökull. Teraz już wiemy, że wtedy prawdziwy Snaefellsjökull spał sobie obok zakryty chmurami, a ta stożkowata góra to była po prostu zwykła góra. Na samo Arnarstapi składa się kilka domków, mały port, stacja benzynowa, restauracja i największa atrakcja tego miejsca, czyli plaża z wyrastającymi ponad nią fantastycznymi klifami. Można tutaj spędzić godzinę, dwie lub nawet cały dzień spacerując okolicznymi szlakami. Polecamy zwłaszcza wycieczkę do Londrangar – naprawdę piękna sprawa. :)))
Z czernią jej do twarzy, czyli czarna plaża – Djúpalónssandur
Może nie jest tak rozległa i oszałamiająca jak najsłynniejsza czarna plaża Islandii, czyli Reynisfjara (byliśmy i zapraszamy po więcej tutaj), ale na pewno pod jednym względem przewyższa jej konkurentkę – nie znajdziecie tutaj setek azjatyckich turystów. Kto był latem na Reynisfjarze ten wie, co to znaczy i niejednokrotnie rozmawiając z przyjeżdżającymi, właśnie te tłumy budziły rozczarowanie, a czasami nawet irytację. Bo wyobraźcie sobie sytuację, gdzie próbujecie zrobić chociaż jedno zdjęcie, a tutaj albo czyjaś głowa, albo ręka, albo i cały ktoś, właśnie próbujący sobie pstryknąć selfie z dzióbkiem. Na Djúpalónssandur takich uciech nie znajdziecie, natomiast możliwość obcowania z naturą w samotności to rzecz bezcenna. Djúpalónssandur była naszą pierwszą czarną plażą, jaką widzieliśmy na Islandii i uważamy do tej pory, że jest jedną z ładniejszych czarnych plaż, jakie widzieliśmy (a przez prawie 2 lata się trochę ich oglądało).
Plaża w Skarðsvík, Öndverðarnes i Svörtuloft
Na Islandii chyba poznaliśmy wszystkie kolory i odcienie plaż – kruczoczarne, czerwone, diamentowe (chociaż tutaj akurat nie o kolor chodzi :)))), żółte i przepięknie złociste. Dominują te pierwsze, dlatego przyjemną odmianą było, kiedy trafiliśmy na Skarðsvík – niewielką, piaszczystą plażę w kolorze płowego złota. Jadąc dalej drogą (niestety bardzo średniej jakości) traficie na dwie latarnie – Öndverðarnes i Svörtuloft. Idealne miejsce, żeby nawet w pochmurny dzień, zrobić rewelacyjne zdjęcia kontrastujących z niebem pomarańczowym obiektom.
Kirkjufell – ikona Islandii
Kirkjufell to niemalże ikona Islandii i od kilku lat też ulubione miejsce miłośników Gry o Tron. :))) To jedno z tych miejsc na półwyspie Snaefellsnes, gdzie zawsze są turyści, cała masa fotografów i teraz jeszcze fani serialu i wszyscy chcą zrobić podobne zdjęcie – wodospad ze stożkowatą górą Kirkjufell w tle. Niemniej, miejsce warte zobaczenia, bo robi wrażenie. Zaraz obok znajduje się urocze miasteczko Grundarfjörður, typowe jak na Islandię, ale na pewno nietypowe dla przyjeżdżających.
Półwysep Snaefellsnes i gorące źródła
O Landbrotalaug pisaliśmy już wcześniej i od tamtego czasu nic się nie zmieniło – nadal są naszym jednymi z bardziej ulubionych gorących źródeł. Niewielkie i kameralne. Na Landbrotalaug składają się dwa małe baseniki – jeden idealnie mieszczący dwie osoby (albo trzy chude), w drugim zmieści się kilka, ale my zdecydowanie wolimy ten mniejszy. Drugi został sztucznie usypany, dno jest muliste, a woda wypływa z rury w ziemi. Mapkę z zaznaczonymi źródełkami znajdziecie niżej. Nasz wcześniejszy wpis o Landbrotalaug znajdziecie tutaj.
Co warto wiedzieć, zanim wybierzecie się na półwysep Snaefellsnes
- Półwysep Snaefellsnes jest dostępny bezproblemowo w okresie zimowym. Drogi są przejezdne o każdej porze roku nawet zwykłym samochodem osobowym.
- Poza sezonem większość restauracji na półwyspie Snaefellsnes może być zamknięta, no może poza tymi w Stykkishólmur, dlatego dobrze o tym pamiętać i zaopatrzyć w termos z kawą i coś do przekąszenia.
- Jeśli wybieracie się dalej, na Fiordy Zachodnie, to właśnie ze Stykkishólmur kursuje prom, który może pomóc Wam zaoszczędzić trochę czasu, bo na pewno nie pieniędzy.
- Podczas pobytu na Snaefellsnes możecie zwiedzić jaskinię lawową Vatnhellir. Cennik i opis wycieczki znajdziecie pod tym linkiem. Szczerze mówiąc, nigdy z tej opcji nie korzystaliśmy, bo nie jesteśmy fanami łażenia po jaskiniach.
- I jak jaskinie nigdy nas nie kręciły, to cały czas chodzi nam po głowie wykupienie wycieczki na szczyt lodowca Snæfellsjökull. Podrzucamy Wam link do oferty, którą sami rozważaliśmy.
Tak jak już wcześniej wspominaliśmy, poniżej podrzucamy Wam mapkę z zaznaczonymi wszystkimi punktami na półwyspie Snaefellsnes, których jest dużo więcej niż tylko te, które opisaliśmy. Znajdą się na niej jeszcze bazaltowe kolumny, wodospady, miejsca znane z filmu Sekretne życie Waltera Mitty i magiczna góra, która spełnia trzy życzenia, jeśli wdrapiemy się na jej szczyt nie odwracając się za siebie. To tyle od nas, mamy nadzieję, że zachęciliśmy Was na tyle, że rozważycie spędzenie kilku dni na Islandii na półwyspie Snaefellsnes, zamiast podążać utartymi szlakami. Jeśli szukacie dodatkowych informacji i porad na temat podróżowania po wyspie zapraszamy do naszego poradnika – Islandia praktycznie. Link znajdziecie tutaj. :)))
Tak na weekend chętnie bym się wybrała w tamte rejony 🙂
Extra zdjęcia , oddają klimat tamtejszy…
Islandię mam w planach. Jednak, patrząc na sytuację, nie wiem, kiedy te plany zrealizuje.
No niestety ciężkie czasy teraz nastały, chociaż turystycznie Islandia obecnie jest dużo tańsza niż była w zeszłym roku. Są bardzo fajne promocje na noclegi i wypożyczenie auta, dla osób, które podróżują z namiotem rząd islandzki zrezygnował z pobierania standardowego podatku doliczanego na campingach (ok. 10 PLN za osobę).
Te miejsce jest na mojej podróżniczej liście 🙂 wierzę, że wkrótce i ja tam zagoszczę. Fascynuje mnie surowy klimat Islandii.
Wyobraź sobie, że te wszystkie trawiaste tereny robią się soczyście zielone albo, jeszcze ładniej, porastają łubinami kwitnącymi na fioletowo. Już nie jest tak surowo, jak wiosną i jesienią. :)))
Naprawdę mi się aż marzy taki wyjazd 🙂